- Kiedy siostra Wandy niedawno obejrzała film, powiedziała mi, że czuje, jakby Wanda była obok niej. Dla mnie jako filmowca to była nagroda – mówi Eliza Kubarska, reżyserka filmu „Ostatnia wyprawa”.
Poniższy tekst ukazał się w wiosennym Wydaniu Specjalnym nr 03(37)/2024.
W maju, gdy przypada 32. rocznica zaginięcia Wandy Rutkiewicz, odbędzie się premiera filmu Elizy Kubarskiej „Ostatnia wyprawa”. Później zaplanowano projekcje w całej Polsce. To wydarzenie bardzo ważne, bo widzowie obejrzą wiele materiałów, które nie były wcześniej publikowane. Z reżyserką, o filmie i Wandzie, rozmawia Magdalena Przysiwek.
Zdjęcie z archiwum Wandy Rutkiewicz
W Twoim najnowszym filmie „Ostatnia wyprawa” o najsłynniejszej polskiej himalaistce, Wandzie Rutkiewicz, pojawiają się niepublikowane dotąd materiały. Skąd wzięłaś takie perełki?
Po zaginięciu Wandy w 1992 roku, wszystkie materiały zebrał jej brat. Przez lata leżały w ich rodzinnym domu we Wrocławiu. Było ich bardzo dużo, pełna ciężarówka. Michał próbował to uporządkować, ale gdy zmarł, było zagrożenie, że wszystko wyląduje w śmietniku. Archiwalia uratowała siostra Wandy i ekipa filmowa Justyny Tafel, która rozwija projekt filmu fabularnego o Wandzie. Wszystko leżało kolejne lata, tym razem na strychu, aż pojawiłam się ja. Postanowiłam to wszystko zdigitalizować. Było tam mnóstwo kaset wideo, taśmy 16 mm, dokumenty wyprawowe, różne maszynopisy, pisma i kasety magnetofonowe, które okazały się wielkim skarbem. Do tego pocztówki, bardzo dużo listów i zdjęć, w tym slajdy z Everestu z 1978 roku.
Jak z tego ogromu wybrałaś to, co znalazło się w filmie? Miałaś jakiś klucz?
To był wieloletni proces. Gdy zaczynałam robić film, byłam troszkę kimś innym i miałam inne motywacje. Jestem osobą z górskiego środowiska, to też mój świat i znam go bardzo dobrze. Dlatego wiem, o czym Wanda opowiada i rozumiem, przez co przechodzi. Obie jesteśmy kobietami i myślę, że to również ma znaczenie. Mój pomysł na film ewoluował w trakcie odkrywania różnych dokumentów i faktów dotyczących jej biografii.

Wanda w białym fartuchu z Everestem. Zdjęcie z archiwum Wandy Rutkiewicz
Jaką zatem miałaś motywację na początku pracy nad filmem?
W 2017 roku szukałam finansowania innego mojego filmu, jednak nie mogłam go znaleźć. Z moją ekipą filmową zastanawialiśmy się więc, co będziemy teraz robić. Pamiętam jak operator, Piotr Rosołowski powiedział wtedy: „Eliza, opowiadałaś kiedyś o takiej znanej polskiej himalaistce. Może o niej spróbujemy coś zrobić?” I faktycznie pomyślałam, że może to właściwy czas… Dziwiło mnie zawsze, że dotąd nie powstał o niej żaden film pełnometrażowy. Wtedy wiedziałam o niej tyle, co przeciętna osoba ze środowiska górskiego, czyli tak naprawdę niewiele. Wkrótce zaczęła mnie intrygować coraz bardziej. O dziwo, dużo czasu mi zajęło zorientowanie się, że Wanda była pierwszym Polakiem na K2 [23 czerwca 1986 r.], a nie „tylko” pierwszą kobietą świata. Powiedziała mi o tym dopiero Ewa Matuszewska, dziennikarka i przyjaciółka Wandy, kobieta spoza środowiska. Pomyślałam – dlaczego ja o tym nie wiem? Był 2017 rok, a tej informacji prawie nie dało się znaleźć. Zastanawiałam się, dlaczego tak jest i dlaczego ten obraz Wandy w środowisku i poza środowiskiem jest tak różny?
Jaką Wandę pokazała ci jej przyjaciółka?
Ewa przyjaźniła się z Wandą od czasu zdobycia przez nią Everestu w 1978 roku (znów dokonała tego jako pierwsza osoba z Polski). Bardzo dużo rozmawiały. Gdy Wanda wracała z wypraw, na których był jakiś konflikt, koniecznie chciała zrozumieć co się wydarzyło? Zastanawiała się, co mogła zrobić lepiej, więc to przerabiały. To było dla mnie ciekawe, że Wanda tak bardzo przeżywała te sytuacje.
Drugą historię, która mnie zaciekawiła, opowiedziała mama Wandy. Do końca swojego życia twierdziła, że jej córka żyje i że zaplanowała swoją ucieczkę do buddyjskiego klasztoru. Na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe, ale takich opowieści zaczęło do mnie docierać coraz więcej. Zaczęłam się zastanawiać, skąd to się wzięło? Dlaczego taka niezwykła kobieta - zdolna, z osiągnięciami, inteligentna, piękna, mogłaby chcieć zniknąć, uciec? To było pytanie, które sobie wtedy postawiłam i później za nim szłam. Odkrywałam, jaka Wanda była naprawdę i co się w jej życiu wydarzyło.

Pejzaż z wyprawy na Everest, 1978 r. Zdjęcie z archiwum Wandy Rutkiewicz
Jeśli człowiek zastanawia się nad ucieczką, w jego życiu musi się dziać coś złego. Znalazłaś odpowiedź na pytanie, co mogło ją do tego skłaniać?
Mam nadzieję, że da się to wyczytać z filmu. Nie będę o tym mówić, niech każdy sam zobaczy. Ja to poczułam, oglądając archiwalia Wandy. Dla mnie klucz do tej biografii to ostatnie dwa lata życia alpinistki. Na jednej z kaset nagrała audio pamiętnik. Według podpisu na kasecie powstał on na kilka miesięcy przed zaginięciem. Jest to więc aktualna notatka jej przemyśleń z tamtego czasu, w dodatku bardzo dziwna.
Co masz na myśli, mówiąc „dziwna”?
Początkowo Wanda robi notatki jak do książki, słuchowiska radiowego albo filmu. Jednak w pewnym momencie mam wrażenie, że zmienia się to w zapis stanu jej duszy. Na niecały rok przed zaginięciem zastanawia się nad sensem różnych rzeczy, jakby chciała się rozprawić z przeszłością. Wypowiada się na temat bycia matką, którą nie została, na temat swojej relacji miłosnej z jej największym ukochanym – Kurtem Lyncke, który zginął na wyprawie na jej oczach. Trochę podważa sens tego, co robi. Mówi: „Jestem w drodze do poszukiwania czegoś” albo „Być może przyjdzie taki moment, że zmienię się z Buddy wędrującego w Buddę medytującego, ale nie czas o tym jeszcze mówić, dopóki to się nie wydarzy.” Ten pamiętnik doskonale wpisał się w myśl, którą rozpowszechniała jej mama, że Wanda chciała tam zostać.
Gdy zaczynałaś pracę nad filmem, wierzyłaś, że faktycznie mogła trafić do buddyjskiego klasztoru?
Uważałam, że jest to prawdopodobne. Najpierw sprawdziłam to z punktu widzenia alpinisty: patrzyłam na mapy, czytałam opisy dróg, sprawdzałam odległości. Rozmawiałam o tym z Reinholdem Messnerem, który wskazał mi drogę, którą Wanda mogłaby zejść z Kanczendzongi na stronę Sikkimu. Powiedział, że wymagałoby to dużej sprawności i pomocy kogoś, kto dałby jej jedzenie. I że byłoby to absolutnie spektakularne, ale… możliwe.
Eliza z mikrofonem w trakcie zdjęć do filmu „K2. Dotknąć Nieba”. Zdjęcie David Kaszlikowski / verticalvision.pl
Pamiętam jak mówiłaś kiedyś, że jeździsz wokół Kanczendzongi i pytasz o Wandę. Rzeczywiście wszędzie tam byłaś?
Tak, jestem jedyną osobą, która może stwierdzić, że zrobiła to badanie bardzo dokładnie. Spotkałam wielu ludzi, którzy mogliby coś wiedzieć na ten temat. Objechałam Kanczendzongę z każdej strony. Dlatego też zajęło mi to tyle lat.
Dowiedziałaś się, czy ktoś ją widział już po zaginięciu?
Spotykałam różnych ludzi i dochodziły do mnie coraz dziwniejsze historie. Zarówno tam, w Himalajach, jak i tu, w Europie. Mam bardzo ciekawą scenę z pewnego kobiecego klasztoru buddyjskiego przy granicy z Tybetem, gdzie trzy mniszki rozpoznały Wandę. Były pewne, że ona tam była. Przez długi czas myślałam, że będzie to scena otwierająca film. Jednak gdy robiłam pokazy testowe, okazało się, że ludziom wydawało się to niewiarygodne. Czułam, że odciąga ich to od głównego pytania filmu. Ja chciałam się dowiedzieć, dlaczego Wanda na koniec była nieszczęśliwa i od czego chciała uciec. Oczywiście zastanawiałam się, co ja właściwie zrobię, jak ją znajdę? Bo jeżeli wykonała taki wysiłek, żeby zniknąć, to czy mam prawo, żeby zepsuć jej plan? Postanowiłam, że jak ją znajdę, to i tak nikomu o tym nie powiem.
Z jednej strony brzmi to jak romantyczna historia tragicznego bohatera, który po latach cierpień, przenosi się w lepszą rzeczywistość i w końcu znajduje ukojenie.
Jedna z opowieści buddyzmu mówi, że Kanczendzonga jest świętą górą. Buddyści wierzą, że na jej szczycie znajduje się wejście do krainy ludzi oświeconych. Bardzo mi się to spodobało. Im więcej się o Wandzie dowiadywałam, tym bardziej chciałam, żeby ona uciekła.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 63% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!