Reklama

Hoher Sarstein z Hallstatt – widokowa pętla w Alpach Salzburskich


Jeśli kupisz pocztówkę z Hallstatt, pewnie będzie przedstawiać niesamowitą perspektywę z Gosaumühlstrasse, skąd widać kościół, fragment jeziora i kawałek gór. Ten motyw jest tak popularny, że często tworzą się tam „kolejki do zdjęć”. Uważa się go za najczęściej fotografowany i najczęściej kopiowany widok w całej Austrii.


 

Być jak kozica. Hoher Sarstein z Hallstatt – piękno Alp Salzburskich

 

Tekst Agnieszka Jastrzębska

 

A gdyby tak poszukać innych urokliwych panoram w okolicy? Bo choć słynny widok z Gosaumühlstrasse jest ikoną Hallstatt (ok. 510 m n.p.m.), to okolica ma do zaoferowania znacznie więcej. Wystarczy ruszyć w pobliskie góry, by odkryć spokojne ścieżki, kameralne trasy i panoramy, które rzadko pojawiają się na pocztówkach. Taka wędrówka to świetna okazja, by spojrzeć na okolice Hallstatt z zupełnie innej perspektywy. 

No to co? Idziemy? Przed nami 23 km górskiej wędrówki, które wynagrodzą każdy krok widokami nie do zapomnienia — panoramami jezior, gór i dolin, które pozostają w pamięci, jeszcze długo po powrocie. 

Reklama

 

Niezwykłe głębiny jeziora - Hallstätter See

 

Pierwszym punktem orientacyjnym jest panorama na rozległe jezioro Hallstätter — miejsce niezwykłe na wiele sposobów. W jego głębinach spoczywają fragmenty dawnych lasów, zatopione przed wiekami w wyniku naturalnych osunięć terenu. Nurkowie twierdzą, że pod wodą wciąż można dostrzec stare, pociemniałe pnie drzew, jakby uwięzione w innym czasie. Mówi się też, że pod taflą biegną naturalne jaskinie i krasowe kanały, tworzące coś w rodzaju „komory ciszy”. W tych podwodnych przestrzeniach dźwięk rzekomo zanika niemal całkowicie, pozostawiając tylko głuchą, ciężką pustkę — taką, której trudno doświadczyć gdziekolwiek indziej. 

Reklama

 

Przeczytaj nowe e-wydanie Magazynu Na Szczycie 

 

Tej niezwykłej ciszy doświadczam również tutaj, wysoko nad lustrem wody. Podobno Hallstätter See należy też do nielicznych jezior, nad którym przy sprzyjających warunkach pogodowych rozmowy z przeciwległego brzegu docierają tak wyraźnie, jakby ktoś szeptał tuż obok. Trzeba to będzie kiedyś sprawdzić. Tymczasem cieszę oczy tym, co mam przed sobą.

 

Jesień przechodzi w zimę

 

Niesamowite, że wystarczy zaledwie kwadrans marszu w górę, by przed tobą rozciągnął się widok, dla którego warto wstać przed świtem i ruszyć w trasę. O ósmej rano stoję już w tym miejscu, otulona ciszą poranka, a świat wokół nadal jest senny, mglisty i szary, jakby dopiero przecierał oczy. To początek trasy, a już chciałoby się zostać tutaj na dłużej. Tafla grafitowego jeziora hipnotyzuje, a otaczające ją szczyty potęgują wrażenie majestatu i głębi.

Reklama

Zobacz także:

Nie czas jednak na odpoczynek. Trasa jest długa, a późnojesienny dzień krótki. Ruszamy dalej, głębiej i wyżej w las, którego wąskie ścieżki o tej porze roku okryte są szeleszczącym kocem suchych liści. Świat na tej wysokości staje się taki „mój”. Ucichły odgłosy drogi, brzęczenie pił i klaksony — zostaje tylko niezakłócona cisza i przestrzeń.

[paywall]

Można przystanąć na chwilę, rozejrzeć się dookoła, poczuć tę niemal mistyczną więź z naturą. Jesień w lesie rozgościła się już na dobre: złociste i rdzawe kolory opadły na ścieżkę, a ciepłe barwy zostały przytłumione szarościami. Mimo to uważny piechur dostrzeże jeszcze ślady upartej wiosny. Tu samotny fiołek leśny, tam delikatny dzwoneczek okrągłolistny — skrawki życia, które zdają się opierać przemijaniu sezonów. Zamykam na chwilę oczy i przypominam sobie, jak wyglądał ostatni miesiąc jesieni 20 lat temu. 

Reklama

 

Spotkanie z kozicami

 

Te zimowe już trochę rozmyślania przerywa uporczywy szelest suchych liści. Nie jesteśmy sami. Coś zbliża się w naszą stronę. Uważnie obserwuję źródło, z którego dobiega szelest. To na pewno nie człowiek. Wpatruję się przez dłuższą chwilę w ścianę rudości i brązu, aż wreszcie dostrzegam dwie kozice górskie (po niemiecku gams). Żyją w stromym, skalistym terenie. Latem przebywają na łąkach powyżej linii drzew, ale zimą schodzą niżej do lasów. 

- Być jak kozica! – ileż razy tak myślałam, obserwując je, gdy skakały z tą zadziwiającą lekkością po stromych zboczach. Mieć takie właśnie racice, które w skrajnych sytuacjach zapewniają nie cztery, lecz aż osiem punktów oparcia. To więcej niż dar równowagi. U kozicy na krawędzi każdej racicy znajduje się rogowy kant, który zimą  pełni funkcję naszych montowanych do butów raków i sprawia, że zwierzę nie ślizga się na oblodzonej powierzchni. Wiosną ten kant ściera się, odsłaniając podeszwę lepką jak guma, przyczepną i pewną, gotową uchwycić każdy kamień i każdy urwisty skraj. 

Reklama

 

Almabtrieb to znaczy redyk

 

Cieszę się tym spotkaniem. Po dłuższej chwili ruszamy dalej i nie wiedzieć kiedy, dochodzimy do drugiego punktu orientacyjnego: Sarsteinalm (1740 m n.p.m.). To malownicza polana położona na zboczu Hoher Sarstein, z której roztacza się imponujący widok na otaczające ją pasma górskie. Stoją tu urokliwe, drewniane chatki z kamiennymi fundamentami oraz niewielkie budynki gospodarcze. Wokół rozciągają się łagodne, trawiaste zbocza, miejscami już przykryte pierwszym śniegiem. 

To idealne miejsce na odpoczynek podczas wędrówki. Drewniane ławki zapraszają, by na chwilę usiąść, popatrzeć na kontur gór i przygotować się na spotkanie ze szczytem. W sezonie słychać tu nieustannie dźwięki pasterskie, które niosą się na wysokości, ale dziś jest już po uroczystym Almabtrieb, inaczej mówiąc redyku. Wspaniale udekorowane krowy wróciły w doliny, a pastwisko i szlak szykują się na zimę – brzęk dzwonków ustąpił ciszy, a świat zwolnił swój rytm.

Reklama

 

Na szczycie Hoher Sarstein

 

Po krótkiej przerwie i kilku łykach gorącej herbaty ruszamy dalej. Idziemy od północnej strony, a zwiększająca się ilość ubitego śniegu domaga się wyciągnięcia raczków. Do szczytu mamy jakieś pół godziny, ale po drodze odbijamy w stronę trawiastego wypłaszczenia i po raz kolejny zachwycamy się widokiem. Przed nami pięknie rzeźbione stoki masywu Dachstein z charakterystycznym językiem połyskującego lodowca, wyraźnymi stożkami drzew i skalistymi wybierzyskami prowadzącymi ku rozbudowanym graniom, ostro wrzynającym się w szaro-srebrzyste niebo. Ten widok będzie nam towarzyszył przez kolejne etapy wędrówki. 

Reklama

Kiedy dochodzimy do szczytu Hoher Sarstein (1975 m n.p.m.), słońce wita nas z otwartymi promieniami. Chłoniemy spokojną potęgę gór. Przed nami porośnięty kosodrzewiną Niederer Sarstein (1877 m n.p.m.), a w oddali Grundlsee – jezioro, które z tej perspektywy kształtem przypomina błękitne serce wciśnięte w lukę u podnóża gór. W zależności od kierunku podziwiamy zarówno odsłonięte, skaliste grzbiety Gór Martwych, porośnięte lasami stoki Salzkammergut-Berge, jak i te wyższe, pokryte wiecznym śniegiem, sąsiadujące szczyty Dachstein.

Reklama

Dzień jest krótki, więc szybko schodzimy. Mapa pokazuje, że przed nami jeszcze 16 km wyznaczonej trasy. Strome zejście przez kosodrzewinowe labirynty, ostatnie spojrzenia na górskie krajobrazy, niekończące się zygzakowate ścieżki przez las i wkrótce wyłania się miasteczko Hallstatt. Gdy docieramy do pierwszych gospodarstw, świat tonie już w szarości, a chwilę później zapada głęboka ciemność.

 

Liczba kilometrów plus 10 razy przewyższenie

 

Wzdłuż jeziora biegnie trasa kolejowa, a pomiędzy nią a brzegiem poprowadzono ścieżkę rowerową i trakt dla pieszych. To łatwy, choć długi odcinek, który pokonujemy przy światłach czołówek. Mijamy atramentowe wody jeziora, przechodzimy przez most i kładki. Z każdym kilometrem przybywa zmęczenia, a gdy wydaje się, że to już koniec, przed nami 150 metrów stromego podejścia — moment, w którym wędrówka zmienia się w test charakteru.

Reklama

Gdy wieczorem docieramy na miejsce, czuję w nogach każdy kilometr. Przypomina mi się pewne przeliczenie trudności, na które kiedyś natknęłam się w sieci: dystans w kilometrach plus 10-krotność przewyższenia. W moim przypadku to 23 km plus 10 razy 1600 metrów, czyli 23 plus 16. Wychodzi… 39 km.

Ta liczba staje się odzwierciedleniem wysiłku i małej dumy, która towarzyszy mi, gdy ostatni raz spoglądam na przebyty szlak. Czuję to zmęczenie w mięśniach, ale ono jutro odejdzie. Zostanie tylko satysfakcja i piękno malowniczych widoków zapisane w pamięci.

Reklama

 

Jedyna taka salamandra

 

Kiedy rozmyślam nad matematyką wędrówki, dostrzegam ją: nieruchomą na środku ścieżki. Jej obecność na skraju lasu staję się swoistą afirmacją istnienia i uważności. Salamandra plamista! Na krótką chwilę mój żywy talizman szczęścia. 

Milan Kundera w „Nieznośnej lekkości bytu” pisze, że w mózgu istnieje całkiem szczególny obszar, który może być nazwany poetycką pamięcią i który rejestruje to, co nas urzekło, wzruszyło i dało piękno naszemu życiu. W moim sercu ta pamięć nosi wiele górskich krajobrazów, wzbogaconych o jeszcze jeden obrazek z czarnym maleństwem obsypanym żółtymi plamkami. W takich chwilach jak ta, świat staje się miejscem pełnym niespodzianek.

Los przynosi nam maleńkie dary, często zupełnie niespodziewanie. Mówi „bądźcie pozdrowieni” i z kostuchą, swoją starą przyjaciółką robią zakłady, kto i co zauważy, co pominie i przegapi, nad czym się pochyli, za czym się odwróci, czego nie dostrzeże. A łatwo, oj łatwo, w pogoni za czymś większym przeoczyć to, co małe. 

Jeszcze jedno zdjęcie robię na wieczne zatrzymanie, jeszcze spojrzeniem ogarnę, jeszcze pamięcią koślawą to utrwalę: tę jedną z wielu prawd kosmosu, że życie nasze jednakowoż malutkie.

 

Atrakcje w Hallstatt

 

To urokliwe miasteczko wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i nazywane jest perłą Salzkammergut. Na poznanie głównych atrakcji wystarczą 3–4 godziny, a cały dzień pozwoli w pełni nacieszyć się okolicą. Co warto w nim zobaczyć?

  • Punkt widokowy Classic Village Viewpoint - panorama jeziora i domków znana z pocztówek
  • Kolejka Salbergbahn (podobna jak na naszą Gubałówkę) i platforma World Heritage View z widokiem na okolice
  • Kopalnia soli (Salzwelten Hallstatt) - jedna z najstarszych kopalni soli na świecie, której historia sięga 7000 lat wstecz
  • Muzeum Hallstatt - znaleziska z lokalnych kopalni soli oraz z pobliskich cmentarzysk datowanych na epokę żelaza
  • Kościół katolicki i Beinhaus (Dom Kości) - kaplica z misternie zdobionymi czaszkami
  • Stare Miasto (Marktplatz) i kościół ewangelicko-augsburski z XIX wieku
  • Wodospad Waldbachstrub i promenada nad jeziorem Hallstätter See, idealna na spokojny spacer

 

Informacje praktyczne

 

Dojazd

 

Najbliższe lotnisko znajduje się w Salzburgu. Natomiast samo Halstatt jest dobrze skomunikowane koleją z większymi miastami Austrii. Można tu wygodnie dojechać z przesiadką w Attnang-Puchheim, a do centrum prowadzi krótki dojazd lokalnym pociągiem lub promem.

Do Halstatt bez problemu dojedziemy samochodem. Granicę z Czechami najlepiej przekroczyć autostradą A1 w Gorzyczkach. Potem jedziemy przez Ostrawę, Ołomuniec i Brno (w 2025 r. winieta jednodniowa kosztowała 210 koron - ok. 36 zł, a 10-dniowa 290 koron - ok. 50 zł). Do Austrii wjeżdżamy przez Mikulov, obwodnicą Wiednia, a potem Linzu dojeżdżamy na miejsce (winieta 12,40 euro na 10 dni).Od granicy w Gorzyczkach jest ok. 600 km, niecałe 7 godz. jazdy. 

 

Noclegi

 

W sezonie Halstatt jest bardzo drogą miejscowością. Warto tu przyjechać jesienią albo wiosną – jest taniej, cicho i spokojnie. Bez problemu znajdziecie nocleg w skromnym hotelu za ok. 300 zł (2 os.). Informacje na temat hoteli, noclegów, agroturystyk i innych miejsc zakwaterowania znajdziesz na stronie austria.info (dostępna polska wersja strony).

 

Szlaki

 

  • Początek i koniec opisanej trasy (nr 690/692) to parking przy drodze ekspresowej B145, tuż za miejscowością St. Agatha. 
  • Dystans: 23 km; Suma przewyższeń: 1600 m; Czas: około 7–8 godzin (w zależności od tempa), nie wliczając przerw na odpoczynek
  • Najwyższy punkt: szczyt Hoher Sarstein (1975 m n.p.m.)
  • Brak trudności technicznych, ale wymagana dobra kondycja fizyczna. Szlak jest dobrze oznakowany, co ułatwia orientację. Jednak zimą znaczna część oznaczeń na kamieniach ginie pod śniegiem, dlatego samodzielne rozeznanie trasy jest obowiązkowe.

 

Koszt

 

Tygodniowy pobyt w Halstatt poza sezonem to ok. 2,5 tys. zł.

 

Tekst ukazał się w wydaniu nr 08/2025

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 25/12/2025 10:05
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama