Trudno się wszystkim otrząsnąć po tragedii, jaka dotknęła południową Polskę. Żyliśmy w przekonaniu, że powódź stulecia - albo nawet i tysiąclecia - z 1997 roku za naszego życia się nie powtórzy. Tymczasem siły natury miały inne zdanie… Wystarczyło, że wał tamy w Stroniu Śląskim nie wytrzymał i na ziemi kłodzkiej doszło  do niewyobrażalnej tragedii. Mieszkańcy miejscowości położonych przy Białej Lądeckiej w starciu z wielką wodą nie mieli żadnych szans… 

Restauracja, w której obiad jadł Reinhold Messner zniknęła z powierzchni ziemi…

Jedno w tym wszystkim jest piękne. Polki i Polacy potrafili się w tym trudnym momencie zjednoczyć i ze wszystkich stron ruszyła wielka fala pomocy. Zwłaszcza miłośnicy gór, którzy tak chętnie odwiedzali latem i zimą Masyw Śnieżnika, Góry Złote i Bialskie albo Góry Opawskie na Opolszczyźnie, poczuli się w obowiązku, by wesprzeć dotknięte przez żywioł tereny. Przecież wielu z nas, jeszcze tydzień przed powodzią, bawiło się w 30-stopniowym upale na Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju… A restauracja, w której obiad jadł Reinhold Messner zniknęła z powierzchni ziemi… Nie ma mostów, dróg, wielu budynków - takie przykłady można mnożyć… 

W tym wszystkim najważniejsze jest jednak to, abyśmy o tych ludziach z Lądka-Zdroju, Stronia Śląskiego, Radochowa, Kłodzka czy Głuchołazów szybko nie zapomnieli. Przecież już niedługo dziennikarze opuszczą zniszczone tereny. Pojawią się nowe problemy, z którymi przyjdzie się nam mierzyć, a wielka woda powoli zejdzie z pierwszych stron gazet i maintopów portali internetowych. A tam, w górach, ludzie nadal będą potrzebowali pomocy. 

Odbudowa ziemi kłodzkiej i innych terenów potrwa latami. Dlatego wspierajmy lokalnych przedsiębiorców, zaplanujmy urlopy i weekendy w polskich górach. Dziś wszyscy składają oczywiste deklaracje, ale szybko może się okazać, że w Alpach czy Dolomitach to jednak jest piękniej. Prawdziwy egzamin z solidarności zdamy dopiero za kilka miesięcy.