Odludny Ural Północny. Zima 1959 roku. Dziewięcioro zaprawionych w bojach turystów ginie w niezwykle dziwnych okolicznościach. Ich śmierci nie udaje się wyjaśnić.
Odludny Ural Północny. Zima 1959 roku. Dziewięcioro zaprawionych w bojach turystów ginie w niezwykle dziwnych okolicznościach. Ich śmierci nie udaje się wyjaśnić.
Brzmi jak wstęp do thrillera? Dla wielu tak. To prawdopodobnie – jak można przeczytać – najdziwniejsza historia, jaka wydarzyła się na Uralu w XX wieku. Sprawa, zwana powszechnie „tragedią na Przełęczy Diatłowa” (od nazwiska kierownika grupy), od 60 lat czeka na wyjaśnienie. Co wydarzyło się mroźną nocą z 1 na 2 lutego na stoku góry? Dlaczego doświadczeni turyści uciekli w popłochu, bez butów i ciepłego ubrania, z namiotu? Skąd wzięły się nietypowe obrażenia i ślady napromieniowania na ich ciałach? Dlaczego dochodzenie na rozkaz władz zakończono, a akta utajniono? To tylko kilka pytań, na które wciąż szuka się odpowiedzi.
Po II wojnie światowej w Związku Radzieckim turystykę uznano za dyscyplinę sportową, wybitne osiągnięcia premiowano medalami i prestiżowymi tytułami. W owym czasie słowo „turysta” wykraczało poza typowe znaczenie, jakie przypisuje się mu obecnie, odpowiadało bardziej dzisiejszej turystyce kwalifikowanej. Poziom trudności wypraw określano w trójstopniowej skali. Wyprawa pod kierownictwem Igora Diatłowa na niezdobyty zimą szczyt Otorten została zaliczona do trzeciej, najtrudniejszej kategorii, wymagającej od uczestników radzenia sobie w ekstremalnych warunkach na terenach niezbadanych lub potencjalnie niebezpiecznych. Tym samym wszystkie osoby biorące w niej udział musiały mieć nie tylko odpowiednie doświadczenie, ale też nieprzeciętną kondycję. I miały.

Grupa, jak wiadomo, do celu nie dotarła. Śmierć dziewięciorga wytrawnych turystów można by złożyć na karb nieszczęśliwego wypadku, gdyby nie zaistniałe okoliczności. Te niemal od razu wzbudziły dyskusje i kontrowersje. Przez lata napisano na ten temat kilkanaście książek i ogrom artykułów, powstały liczne dokumenty, a nawet film fabularny i gra komputerowa. Miejsce, w którym rozegrała się tragedia, stało się atrakcją przyciągającą spragnionych sensacji. Kiedy w 2019 roku rosyjska prokuratura ponownie otworzyła śledztwo, zainteresowanie historią sprzed ponad półwiecza znów gwałtownie wzrosło. Może dlatego w krótkim odstępie czasu ukazały się w Polsce dwie książki związane z tą tematyką: „Tragedia na Przełęczy Diatłowa” piszącej pod pseudonimem Alice Lugen polskiej publicystki oraz „Przełęcz Diatłowa” Rosjanki Anny Matwiejewej.
Zacznijmy od Alice Lugen. Jej publikacja ma wszystkie cechy rasowego dziennikarskiego śledztwa – dobrze zarysowane sylwetki uczestników wyprawy, starannie przybliżone realia epoki, rzetelny opis wszystkich liczących się teorii próbujących wyjaśnić, co tak naprawdę zdarzyło się na miejscu wypadku. Najwięcej miejsca Lugen poświęca kulisom prowadzonego w 1959 roku dochodzenia. Partyjne decyzje, które wówczas podjęto, są według niej kluczem do zrozumienia sprawy. To w nich trzeba szukać rozwiązania zagadki i wyjaśnienia, co oznaczało enigmatyczne sformułowanie „potężna siła”, którym oficjalnie zamknięto wtedy śledztwo.
Jak przystało na dobry reportaż, tekst Lugen przynosi więcej znaków zapytania niż prostych odpowiedzi. Dziennikarka zajmuje się uralską tragedią od siedmiu lat, ale niemal od zawsze interesuje ją historia Związku Radzieckiego. To właśnie połączenie obu tych tematów czyni jej książkę prawdziwie interesującą – pozwala zweryfikować kilka mitów, które narosły wokół sprawy diatłowców i czytać między wierszami radzieckich dokumentów. Bez tego trudno oddzielić prawdę od przekłamań tak często spotykanych w ówczesnych urzędowych pismach, przejść przez „labirynt niedopowiedzeń i bałaganu” radzieckiej władzy.
„Tragedia na Przełęczy Diatłowa” jest chyba najbardziej przekrojowym i wyczerpującym, obok źródeł rosyjskich, opracowaniem dotyczącym śledztwa w sprawie diatłowców. W swoim pisarstwie Lugen nie stawia na literackość i słowne ozdobniki, wie jednak, jak przykuć uwagę. Zwięzły, ale nie oschły styl jej narracji sprzyja bezstronności, świetnie oddaje też bezduszną atmosferę zimnej wojny i politycznych rozgrywek. Która z teorii wyjaśniających tragedię wydaje się autorce najbardziej prawdopodobna, tego możemy się tylko domyślać. U Lugen zagadka diatłowców wciąż czeka na rozwiązanie. To opowieść, która nie ma końca.
Zupełnie odmienna w charakterze jest „Przełęcz Diatłowa” Anny Matwiejewej. Była to pierwsza książka o tragicznych wydarzeniach na Uralu wydana po rozpadzie Związku Radzieckiego. Ukazała się w 2000 roku. Na okładce widnieje słowo „powieść”, ale tak naprawdę to połączenie beletrystyki z literaturą non-fiction. Autorka prowadzi dwie odrębne, choć splatające się ze sobą narracje: z jednej strony tworzy fikcyjną (opartą jednak na wątkach autobiograficznych) opowieść o pisarce Annie, z drugiej obszernie dokumentuje historię wyprawy diatłowców i przebieg samego dochodzenia, przytaczając wiele wyimków z akt śledczych i urzędowych pism.
Trudno odmówić Matwiejewej łatwości snucia tajemniczych opowieści. Jej tekst stawia na emocje, co odpowiednio wykorzystane buduje w książce odrealniony klimat. Zastosowane przez autorkę połączenie fikcji z literaturą faktu nie do końca jednak przekonuje. Zestawienie banalnych, choć zabawnie opisanych miłosnych perypetii Anny z przerażającą historią diatłowców, w zamierzeniu mające stanowić przejmujący kontrapunkt, w rzeczywistości daje dziwaczny efekt. Zwłaszcza gdy umarli, by zmusić Annę do działania, zaczynają „przemawiać” z zaświatów lub nocą dzwonić do drzwi.
Nie każdemu takie osobliwe prowadzenie akcji musi odpowiadać, w tę narrację albo się wchodzi, albo ją odrzuca. Sama pisarka przyznaje, że dziś, po 20 latach, znalazłaby inny sposób, by opowiedzieć dramatyczną historię diatłowców. W książce Anna proponuje rozwiązanie uralskiej tragedii, zakończenie powieści pozostaje jednak otwarte. „Ta historia to – jak mówi Matwiejewa – zagadka na zagadce” i być może nigdy nie uda się jej ostatecznie wyjaśnić.
Alice Lugen, „Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca”, Wydawnictwo Czarne 2020.
Cena: 39,90 zł
Ocena: 5/6
Anna Matwiejewa, „Przełęcz Diatłowa”, Wydawnictwo Mova 2020.
Cena: 29,90 zł
Ocena: 3/6
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!