Choć jesienią dni są krótsze, to właśnie o tej porze roku szlaki bywają najpiękniejsze. Dziś trasy idealne na tę porę roku polecają Wam wielkie postaci górskiego świata. Zapraszają himalaiści Piotr Pustelnik i Ola Dzik, mistrzyni olimpijska Justyna Kowalczyk, wicenaczelnik TOPR Edward Lichota, ultramaratończyk Marcin Świerc i Robert Jałocha, dziennikarz, który nadawał relacje spod Nanga Parbat i K2.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 08/2020
Zazwyczaj chętnie wracamy na ulubione szlaki. W rejony, które przywołują miłe wspomnienia, na trasy zachwycające widokowo czy w odludne miejsca, w których możemy złapać oddech od codzienności. Wybierając się jesienią w polskie góry, warto skorzystać z podpowiedzi osób, które na górach zjadły zęby. Może się okazać, że odkryjemy ścieżki, które staną na czele również naszego górskiego rankingu.
W niezwykle urokliwe pasmo Karkonoszy zabiera nas himalaista Piotr Pustelnik. Aby przekonać się na własnej skórze o ich niezwykłości, warto wybrać się do Karpacza, by tam rozpocząć wędrówkę. Podążamy za niebieskimi oznaczeniami, tuż obok Świątyni Wang i dalej w górę do schroniska PTTK Samotnia.

Śnieżka nigdy nie wychodzi z mody, zdjęcie Rafał Kotylak
– Ten szlak jest mi bliski z kilku powodów. Pierwszym z nich jest właśnie Samotnia. To zdecydowanie moje ulubione schronisko, którego atutem jest położenie na uboczu – opowiada zdobywca Korony Himalajów i Karakorum. – Śnieżka jest dla mnie miejscem magicznym. Lubię tam przebywać i dobrze czuję się w surowej aurze, która często tam panuje. Na samym szczycie Śnieżki miałem też ślub, więc jest to dla mnie sentymentalne miejsce – przyznaje.
Od Śnieżki (1603 m n.p.m.) czerwony szlak prowadzi na zachód wzdłuż granicy z Czechami w kierunku kolejnego schroniska na tej trasie, czyli Odrodzenia. Po drodze mijamy m. in. Słonecznik (1423 m n.p.m.).
– W czasach studenckich mieliśmy tu przygodę, która zapisała się w mojej pamięci jako historia ze świata, jakiego już nie ma. Razem z kolegą szliśmy właśnie tym szlakiem nieopodal granicy z ówczesną Czechosłowacją. Za potrzebą mój przyjaciel odszedł 50 metrów. Jak się okazało, było to nielegalne przekroczenie granicy. Z krzaków wyszli czescy pogranicznicy, którzy podejrzewali nas o… współpracę z obcym, oczywiście imperialistycznym, wywiadem. Musieliśmy się nieźle natłumaczyć, żeby puścili nas wolno – wspomina Pustelnik.

Zobacz trasę na stronie mapy.cz
Zobacz trasę na stronie mapa-turystyczna.pl
Oglądając rozległe panoramy na Kotlinę Jeleniogórską dochodzimy do znajdującego się na Przełęczy Karkonoskiej (1198 m n.p.m.) schroniska PTTK Odrodzenie, które w czasie drugiej wojny światowej było… domem wypoczynkowym dla niemieckich oficerów.
– Na tym szlaku można zderzyć się z historią. Szczególnie tą sprzed 1945 roku, kiedy Karkonosze podlegały pod niemieckie rządy. W tamtym okresie Niemcy bardzo dużo łożyli na turystykę, więc powstało kilka schronisk, jak choćby właśnie Odrodzenie. Człowiek, który chce pogrzebać trochę w przeszłości, może się tu dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy – dodaje himalaista.
Stamtąd, po własnych śladach wędrujemy początkowo czerwonym, potem niebieskim szlakiem w kierunku Karpacza. Łącznie to około 30 kilometrów.
– Choć turystykę sensu stricte porzuciłem już dawno temu, przyjeżdżam tu co najmniej dwa razy w roku. Lubię wracać na ten szlak, ponieważ jest on dla mnie niezwykle urokliwy. Piękna się nie tłumaczy, ono po prostu jest – podsumowuje.
Z zachodu przenosimy się na środek południa naszego kraju. Mistrzyni olimpijska w narciarstwie biegowym, Justyna Kowalczyk-Tekieli, proponuje nam wycieczkę w rejony, gdzie spędziła większość dzieciństwa. Kilka lat temu na nowo odkryła rodzinny Beskid Wyspowy, pokazując go swojemu mężowi.
Kacper Tekieli, który tragicznie zginął w maju 2023 roku w szwajcarskich Alpach, był nie tylko zauroczony widokami, ale i zadowolony, że na takich małych górkach można wybiegać spore przewyższenia. Wiąże się to ze specyfiką pasma, gdzie każdy szczyt jest odosobniony. Zatem aby wejść na kolejną górę, trzeba najpierw zejść do jej podstawy.
[paywall]
– Wystartowaliśmy w Kasinie Wielkiej i szybko podbiegając, dotarliśmy do Polany Mogiła. Tam zaczyna się krótkie, ale dość strome podejście czerwonym szlakiem na Lubogoszcz. Na szczęście dla turystów i nieszczęście dla przyrody kilka lat temu wiatr wyłamał mnóstwo drzew i otworzył widoki na Beskid Wyspowy, Gorce i Tatry – opowiadała Justyna.

Jesienny poranek na Ćwilinie w Beskidzie Wyspowym. Widok na Luboń Wielki i Babią Górę, zdjęcie Paweł Biernat
Kiedyś góra Lubogoszcz (968 m n.p.m.) była zupełnie bezleśna i znajdowały się na niej hale pasterskie. Była też wieża widokowa, która z czasem zbutwiała i ostatecznie się zawaliła.
– Dalej zielonym szlakiem zbiegliśmy do Mszany Dolnej. A dalej żółtym na Ćwilin (1072 m n.p.m.) przez Czarny Dział. To dość długi, bardzo urozmaicony widokowo odcinek. Według mnie, Ćwilin jest przepiękny, dlatego powinien być obowiązkowym punktem dla każdego górołaza. Widoki z polany szczytowej zapierają dech w piersiach o każdej porze roku. Wbiegłam na Ćwilin setki razy w życiu i wciąż mnie te obrazy zachwycają – opowiada mistrzyni.
Podobno na podszczytowej Polanie Michurowej (ok. 980 m n.p.m.) Kazimierz Sosnowski, jeden z najwybitniejszych polskich propagatorów turystyki pieszej, założyciel m.in. schronisk na Turbaczu i Przehybie, miał wymyślić określenie „Beskid Wyspowy”.
– Z Ćwilina zbiegliśmy niebieskim szlakiem na Przełęcz Gruszowiec. To jeden z bardziej stromych szlaków w całych Beskidach. I dalej na szczyt Śnieżnicy (1006 m n.p.m.), która jest dla mnie specjalną górą. Spędziłam tam trzy czwarte dzieciństwa. Znałam każde drzewko, schowek, jaskinię i strumyk – wspomina.

Zobacz trasę na stronie mapy.cz
Zobacz trasę na stronie mapa-turystyczna.pl
Niegdyś tata Justyny Kowalczyk, był kierownikiem schroniska PTTK na Śnieżnicy. Obecnie znajduje się tutaj Młodzieżowy Ośrodek Rekolekcyjny. Stamtąd już niedaleko do mety proponowanej wycieczki. Niebieski szlak prowadzi do centrum Kasiny, gdzie po 26 kilometrach i 1700 metrach przewyższenia, możemy odpocząć.
– Beskid Wyspowy to góry przyciągające ludzi lubiących spokój. Nasze wysepki świetnie szlifują formę sportową. Wychowały wielu dobrych zawodników, w tym mistrzynię olimpijską – śmieje się Justyna i jednocześnie przestrzega: – Wariant, który przedstawiłam, jest długi i wymagający.
Ale spokojnie, nawet idąc, a nie biegając, damy jesienią radę. Na przebycie tej pętli z odpoczynkami wystarczy 10 godzin. Tyle, ile trwa listopadowy dzień.
Z Beskidu Wyspowego blisko mamy w Tatry. To właśnie tutaj są najbardziej popularne szlaki w Polsce. Do sztandarowych punktów programu niemal dla każdego turysty zalicza się Morskie Oko. Znaną trasę można jednak urozmaicić. Zabiera nas na nią wicenaczelnik TOPR i przewodnik tatrzański, Edward Lichota.
– Zaczynamy przy parkingu na Palenicy Białczańskiej, by koło Wodogrzmotów Mickiewicza odbić z asfaltu w prawo. Doliną Roztoki dochodzimy do schroniska PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich – opowiada Edward Lichota.
W zależności od warunków pogodowych, możemy dojść do schroniska i wrócić tą samą drogą, lub wybrać dłuższy, około 20-kilometrowy wariant trasy.
– Dochodząc do progu doliny, warto wybrać zielony szlak koło Siklawy, największego wodospadu w polskich Tatrach. Kolory pięknie się tu mienią, a gdy przyświeci słońce, czasem powstaje też tęcza – zachęca ratownik TOPR.

Dolina Pięciu Stawów Polskich pięknie się prezentuje ze Świstowej Czuby, zdjęcie Karol Nienartowicz
Popularna „piątka” to dobre miejsce na odpoczynek i zjedzenie słynnej szarlotki z widokiem na Przedni Staw Polski, nad którym położone jest schronisko. Czuć tu iście wysokogórski klimat, który przybiera jeszcze na sile, gdy niebieskim szlakiem przez Świstówkę podążamy do najwyżej położonego punktu na trasie - około 1800 m n.p.m.
– Rozciąga się tu piękna panorama na Dolinę Roztoki, Dolinę Pięciu Stawów i otaczające je szczyty. Z tego miejsca możemy podziwiać mieniące się jesiennymi kolorami jarzębiny, brzozy karpackie czy wierzby śląskie – opowiada ratownik.
Szlak prowadzi nas teraz w dół do schroniska nad Morskim Okiem i dalej asfaltem na parking na Palenicy.

Zobacz trasę na stronie mapy.cz
Zobacz trasę na stronie mapa-turystyczna.pl
– To trasa pod kątem turysty wysokogórskiego. Jest piękna krajobrazowo, szczególnie wygląda właśnie jesienią, gdy drzewa się przebarwiają. Szlak zahacza o ciekawie położone schroniska, wokół których rozpościera się widok na wiele szczytów. Na trasie zobaczymy też Tatry Słowackie, w tym masyw Gerlacha – podsumowuje Edward Lichota.
Trzeba tu jednak szczególnie śledzić prognozy pogody, bo gdy jesienią w Tatry zawita zima, to przejście przez Świstówkę jest już niemożliwe. A nawet idąc do Piątki, trzeba mieć w niektóre dni przynajmniej raczki na butach.
Alternatywą dla wycieczek jednodniowych może być weekendowy wypad w Beskid Żywiecki. Zaprasza nas tam Aleksandra Dzik, himalaistka i przewodniczka górska, która jako pierwsza Polka zdobyła tytuł Śnieżnej Pantery.
– Moja rodzina od kilku pokoleń jest związana z tymi okolicami. Po części tu się wychowałam. Gdy byłam dzieckiem, braliśmy rowery i eksplorowaliśmy pobliskie tereny – wspomina.

Wielka Racza z lotu ptaka, zdjęcie Jakub Krawczyk, www.slaskie.travel
Worek Raczański, lub inaczej mówiąc Grupa Wielkiej Raczy, to znajdująca się po północno-zachodniej stronie Beskidu Żywieckiego, jego najbardziej odludna część.
– Szlak graniczny, na który się wybierzemy obfituje w dziką przyrodę. Znajdziemy na nim relikty przeszłości i ciekawostki ze świata fauny i flory. To bardzo malownicza okolica, gdzie możemy podziwiać widoki na polską i słowacką stronę – mówi Ola.
Rozpoczynamy w Rycerce Górnej Kolonii. Tu kończy się cywilizacja, a zaczyna las. Żółtym szlakiem prowadzi najkrótsza droga na Wielką Raczę (1236 m n.p.m.), z której dalej wędrujemy granicą i za czerwonymi znakami w kierunku Przegibka. Tu możemy udać się na obiad do schroniska lub tylko wejść na halę i obejrzeć panoramę.
– Po południu docieramy do Bacówki PTTK na Rycerzowej. To klimatyczne i kameralne miejsce, gdzie uciekniemy od zgiełku cywilizacji. Wieczorem warto wybrać się na zachód słońca na Małą Rycerzową. Stąd rozpościera się widok na grań, którą pokonamy następnego dnia, a także Małą Fatrę, Góry Choczańskie i Tatry – poleca himalaistka.
Po nocy spędzonej w bacówce, ruszamy początkowo żółtym szlakiem, by dalej iść wzdłuż granicy ze Słowacją. Jest to zdecydowanie bardziej dzika ścieżka niż ta z poprzedniego dnia.
– Dochodzimy do Przełęczy Przysłop. Zaraz za nią mamy kawałek stromego podejścia na Svitkovą (1082 m n.p.m.). Szlak może nie jest bardzo widokowy, ale nie brakuje przecinek czy wiatrołomów, więc co jakiś czas otwierają się widoki – podkreśla Aleksandra. – Jest tu bardzo dziko, więc przy odrobinie szczęścia możemy spotkać zwierzynę, np. jelenia – dodaje.
Bez większych przewyższeń idziemy dalej niebieskim szlakiem do Pańskiego Kamienia. Nazwa miejsca pochodzi od znajdującego się tam głazu z napisami. Położony został w 1888 roku nie tylko jako graniczny kopiec dóbr Zamku Orawskiego, ale także dla uczczenia pracowników tego zamku.
– To pamiątka przeszłości warta zobaczenia. W dzieciństwie nie raz próbowaliśmy rozszyfrować napisy na kamieniu – wspomina.
Warto też zajrzeć do rezerwatu przyrody Oszast, leżącego u stóp szczytu Oszus (1155 m n.p.m.).

Zobacz trasę na stronie mapy.cz
Zobacz trasę na stronie mapa-turystyczna.pl
– Gdyby kawałek przed szczytem odbić w lewo, jest tam ścieżka, która znajduje się poza szlakiem. Kiedyś chodzili nią tylko leśnicy. Jest tam stara puszcza z potężnymi drzewami. W dzieciństwie chodziliśmy tam z rodzicami oraz z bratem i obejmowaliśmy w czwórkę takie stare drzewo. Jest to piękne i odludne miejsce, gdzie można zobaczyć zupełnie nieskażoną cywilizacją przyrodę. Ale trzeba pamiętać, że tam jest rezerwat, więc nie można zapuszczać się w jego głąb, a jedynie rzucić okiem – opowiada.
Wąską ścieżką wśród krzaków jagodowych schodzimy na Przełęcz Glinka (845 m n.p.m.). Tu można zakończyć wędrówkę lub pokusić się jeszcze o dojście do Bacówki PTTK na Krawcowym Wierchu, by zobaczyć przebytą trasę od drugiej strony. Stąd polanami schodzimy już do miejscowości Glinka, która kończy 48-kilometrową przygodę.
– Z sentymentem wracam w Beskid Żywiecki. Każdego roku pokonuję całą trasę lub wybrane jej odcinki – podsumowuje Aleksandra Dzik.
Także ultramaratończyk i złoty medalista Mistrzostw Polski w biegach górskich na długim dystansie, Marcin Świerc, wykorzystuje pobliskie góry do celów treningowych. Jaki szlak poleca na krótsze jesienne dni, by poczuć mięśnie w nogach?
– Usytuowany jest bardzo blisko Krakowa, w którym na co dzień mieszkam. To pierwsze górki za stolicą Małopolski, które można solidnie poczuć – opowiada biegacz. – Rozpoczynamy w Myślenicach, a więc zaledwie 30 kilometrów na południe od Krakowa. Trzymając się czerwonych oznakowań szlaku, biegniemy w stronę schroniska PTTK na Kudłaczach. To idealna trasa na jesień, gdzie w szczególności w ciągu tygodnia, możemy cieszyć się spokojem – dodaje.

Panorama z okolic szczytu Lubomir, zdjęcie Adobe Stock
Wycieczkę można zakończyć w schronisku i wrócić tą samą trasą. Ale gdy mamy jeszcze siły, warto wybrać się dalej na Lubomir (904 m n.p.m.). Prawie 100 lat temu na szczycie stało obserwatorium astronomiczne, ale podczas wojny zostało przez Niemców spalone. Po tym budynku pozostały jedynie betonowe schody oraz podstawa teleskopu. Ale w XXI w. na Lubomirze wybudowano nowe obserwatorium. Otwarto je w 2007 roku.
– Na powrót najczęściej wybieram żółty szlak, który na Suchej Polanie łączy się z zielonym. Dalej zbiegam do Poręby i wzdłuż czerwonych oznakowań wracam do auta – opowiada ultramaratończyk.
W czasie drugiej wojny światowej na Suchej Polanie odbywały się przeglądy licznych w tym rejonie oddziałów partyzanckich oraz msze polowe.

Zobacz trasę na stronie mapy.cz
Zobacz trasę na stronie mapa-turystyczna.pl
– To super trasa na biegową wycieczkę dla osób, które lubią się zmęczyć. Na 30 kilometrach można zrobić około 1000 metrów przewyższenia. Dla mnie duże znaczenie ma długi podbieg i zbieg. A bliskość Krakowa sprawia, że często tam trenuję – podkreśla.
Jeśli zamiast biegu wybierzemy spacer, to w jesienny dzień musimy trzymać tempo. Opisywana trasa zajmie nam nieco ponad 10 godzin.
W położonym w Beskidzie Śląskim Szczyrku, rozpoczynamy 30-kilometrowy marsz zielonym szlakiem na Skrzyczne (1257 m n.p.m.) i dalej przez Malinowską Skałę na Baranią Górę (1220 m n.pm.). To nasza szósta propozycja na jesień.
– Wybrałem Skrzyczne z dwóch powodów. Po pierwsze, w znajdującym się tam schronisku są wspaniali gospodarze – opowiada Robert Jałocha, dziennikarz związany z górami prywatnie i zawodowo. Nadawał relacje między innymi z bazy pod K2 i Nanga Parbat. – Po drugie, jest to góra, na którą nieustannie wracam. Po prostu ją uwielbiam. Był taki czas, że obchodziłem tak prawie każde urodziny – dodaje.

Barania Góra z wieżą widokową - obowiązkowy punkt wycieczek w Beskidzie Śląskim, zdjęcie Jakub Krawczyk, www.slaskie.travel
Schronisko na Skrzycznem od lat prowadzi rodzina Lohmanów. Ale to nie jedyny powód, dlaczego warto tu wracać. Okolica szczególnie popularna jest zimą.
– Szczyrk pojawił się w moim życiu, gdy postanowiłem nauczyć się jeździć na nartach. Któregoś razu przyjaciel zabrał mnie tam na stok. Jednak po 20 minutach jazdy mówi do mnie: „Wiesz co Robert, chyba nie wszyscy muszą jeździć na nartach”. Ostatecznie nauczyłem się, ale to od tych pierwszych nieudolnych kroków na nartach zaczęła się moja miłość do Skrzycznego – wspomina.
Historii i wspomnień z Beskidu, zarówno tych prywatnych jak i zawodowych mój rozmówca ma bardzo wiele.
– Którejś Wigilii pojechaliśmy służbowo na Skrzyczne robić materiał. Pogoda tego dnia nie rozpieszczała. Wiało do 100 km/h, było dużo powalonych drzew, ogólnie niebezpiecznie. Do schroniska zawiózł nas himalaista Jacek Jawień, kory miał akurat dyżur w GOPR. Zrobiliśmy materiał, zjedliśmy posiłek i zjechaliśmy na dół. Tam okazało się, że mój operator zostawił w schronisku kluczyki od samochodu. Z uwagi na pogodę, o żadnym wchodzeniu nie było mowy. Mało brakowało, a zostalibyśmy tam na święta. Przy dużym zaangażowaniu kilku osób, w tym samego Jacka, kluczyki udało się zwieźć na dół i mogliśmy wrócić do domu – kończy opowieść.
Ze Skrzycznego prowadzi grzbietem piękny, około czterogodzinny szlak na Baranią Górę, z której stoków wypływają dwa z trzech potoków źródłowych Wisły.

Zobacz trasę na stronie mapy.cz
Zobacz trasę na stronie mapa-turystyczna.pl
– Jest to trasa, którą zrobiłem z moim 14-letnim synem. Polecam ją na wędrówkę po Beskidach, ponieważ to bardzo widokowy szlak. Kiedyś, gdy jeździłem tam jesienią w ciągu tygodnia, zdarzało się, że na szlaku nie spotykałem nikogo – wspomina Robert Jałocha.
Te wszystkie zaproponowane trasy zachwycą każdego. A jak powiedział Piotr Pustelnik, piękna się nie tłumaczy. Trzeba wyruszyć na szlak i odkryć je samemu. Być może znajdziemy kolejne ukochane miejsce, do którego podobnie jak moi rozmówcy, będziemy wracać z sentymentem.
Trasy specjalnie dla czytelników magazynu „Na Szczycie” polecają:

Pochodzący z Łodzi polski alpinista i himalaista. Jako trzeci z Polaków, po Jerzym Kukuczce i Krzysztofie Wielickim, zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Był jednocześnie 20. człowiekiem na świecie. Zdobył za to nagrodę „Super Kolosa 2010". W 2017 r. ukazała się jego książka "Ja, pustelnik. Autobiografia", którą napisał wraz z Piotrem Trybalskim.

Najsłynniejsza polska biegaczka narciarska mająca na koncie wiele zwycięstw w prestiżowych imprezach. Mistrzyni olimpijska z Vancouver i Soczi, wielokrotna medalistka mistrzostw świata i czterokrotna zdobywczyni Pucharu Świata. Asystentka trenera Narodowej Kadry Kobiet w biegach narciarskich, a także doktor nauk o kulturze fizycznej. Jej mąż Kacper był czołowym polskim wspinaczem. Zginął tragicznie w Alpach w 2023 roku.

Ratownik górski od lat związany z TOPR, gdzie pełni również funkcję zastępcy naczelnika. Międzynarodowy przewodnik wysokogórski IVBV/UIAGM, przewodnik tatrzański pierwszej klasy. Autor wielu ekstremalnych zjazdów w Tatrach, m.in. z Czarnego Mięguszowieckiego Szczytu na Kazalnicę i jej północną ścianą do Wiszącego Kociołka i dalej do Czarnego Stawu nad Rysami.

Alpinistka, przewodniczka górska i skialpinistka. Zdobyła pięć siedmiotysięczników byłego ZSRR, za co jako pierwsza Polka w historii otrzymała w 2010 roku tytuł Śnieżnej Pantery. W tym samym roku jako pierwsza kobieta, ukończyła bieg Elbrus Race Extreme na zachodni wierzchołek Elbrusa.

Biegacz długodystansowy, ultramaratończyk. Zawodnik kadry narodowej w biegach górskich, trener. Złoty medalista Mistrzostw Polski w biegach górskich na długim dystansie. W 2018 roku wygrał TDS - bieg na dystansie 122 km, rozgrywany w ramach festiwalu biegów górskich UTMB w Chamonix.

Dziennikarz, w przeszłości m.in. reporter „Faktów” TVN. Od lat związany z górami prywatnie i zawodowo. Był m.in. uczestnikiem wyprawy Adama Bieleckiego i Jacka Czecha na Nanga Parbat. W lutym 2018 r. wraz operatorem dotarł do bazy pod K2, gdzie działała Narodowa Zimowa Wyprawa pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego.
W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Piękna się nie tłumaczy".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie