Nasz redakcyjny kolega Bogusław Kowalski w jednym ze swoich felietonów zasugerował, aby "świadome łamanie zasad bezpieczeństwa w górach było karane". Nie wszystkim tak jednoznaczna teza się spodobała, ale to tylko pokazuje, że musimy o tym nieustannie – a przede wszystkim merytorycznie - rozmawiać.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 07(34)/2023.
Jeśli na chłodno przeanalizujemy stanowisko, że świadome nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa w górach powinno być karane – podkreślam ŚWIADOME – to każdy rozsądnie myślący człowiek raczej się z tym zgodzi. Są jednak i tacy, którzy w swoim egoizmie nie uznają jakichkolwiek zasad oraz ci, co sądzą, że ambicja nie pozwala im odpuścić, gdy jeszcze można. Skutki takiej nonszalancji bywają bardzo dotkliwe. Wypadki samych sprawców „zamieszania” to jedno, ale zawsze są – lub mogą być – też ofiary przypadkowe. Myślę tu o współtowarzyszach wycieczki albo wyprawy, którzy nie wiedzieli, w co się angażują oraz inni turyści i przede wszystkim ratownicy, bez wahania niosący pomoc.
Bywają także sytuacje skrajnie nieodpowiedzialne, choćby z udziałem rodziców i ich dzieci. Do dwóch niebezpiecznych zdarzeń doszło w ostatnim czasie w Bieszczadach i to w tym samym miejscu.
O pierwszym z nich, szeroko komentowanym, usłyszeliśmy w sierpniu 2023 roku. Jak opowiadają nam bieszczadzcy ratownicy, 10-letnia dziewczynka została znaleziona sama na szlaku przez opiekuna grupy harcerzy. Wcześniej wędrowała z ojcem oraz braćmi. Dziewczynka po przejściu trasy z Przełęczy Wyżnej do Chatki Puchatka nie miała siły iść dalej. Ojciec wręczył jej zatem 10 złotych, kazał zejść do przełęczy i autobusem wrócić do Wetliny.
Z informacji przekazanej przez opiekuna harcerzy wynikało, iż dziecko pierwszy raz chodziło po górach i było zdezorientowane, do tego nie miało telefonu. Tymczasem szlak, którym dziewczynka schodziła, w pewnym momencie rozwidla się w trzech kierunkach. Gdyby nie grupa harcerzy, nie wiadomo, gdzie by dotarła. Na przełęczy przejęli ją ratownicy GOPR, a później policja. Gdy siedziała już bezpieczna w aucie GOPR, na Połoninie Wetlińskiej rozpętała się burza. Tym razem nie doszło do nieszczęścia. Konsekwencje najprawdopodobniej poniesie ojciec dziewczynki. Wniosek do sądu rodzinnego skierowała policja w Lesku.

zdjęcie Grupa Bieszczadza GOPR
Kolejnym przejawem ignorancji jest historia z początku grudnia. Znów przenieśmy się na Połoninę Wetlińską, gdzie ojciec wędrował z trzema córkami w wieku 10, 11 i 14 lat. Mężczyzna wezwał GOPR, gdy stracił orientację w terenie. Co w tej historii jest istotne, poszkodowany miał świadomość złych warunków atmosferycznych i dużej ilości śniegu na szlaku. Osoba, która wypożyczała mu rakiety śnieżne, odradzała wyjście w wyższe partie gór. Mimo to zdecydował się na wycieczkę z córkami z Wetliny przez przełęcz Orłowicza do Chatki Puchatka. Trasa liczy prawie 10 km. Latem jej pokonanie zajmuje ponad 3,5 godz., ale zimą czas przejścia znacząco się wydłuża. Na zboczach Rocha po przejściu prawie 8 km, wyczerpani i zziębnięci poprosili o pomoc ratowników. Telefon w centrali zadzwonił o godz. 16.20. Już niewiele po ponad godzinie pierwsi goprowcy odnaleźli poszkodowanych. Zabezpieczyli ich termiczne i cała czwórka została przetransportowana do Chatki Puchatka. Gdy się ogrzali zostali zwiezieni na Przełęcz Wyżną.
Co łączy obie historie? Odpowiem przewrotnie, nikt nie zafunduje ci lepszej szkoły przetrwania niż własny tatuś. Zwłaszcza gdy jest przesadnie ambitny i skoncentrowany głównie na sobie. Młodzież pewnie odpowie: „starych się nie wybiera”. To fakt. Mam jednak nadzieję, że mając te historie w głowie, ktoś uniknie lub nie zafunduje dzieciom szkoły przetrwania, która może skończyć się tragicznie.
Wspomniany przeze mnie na początku Bogusław Kowalski w swoim felietonie („Na Szczycie”, listopad 2023) dokładnie opisuje swoje pierwsze doświadczenia w górach, które zawdzięcza tacie. Jednak w jego przypadku, frajda i zabawa poprzedzona jest wielką pokorą. Polecam ją wszystkim rodzicom, którzy zabierają lub dopiero zamierzają zabrać dzieci w góry.
Jest jeszcze jeden wspólny mianownik powyższych historii. Zarówno GOPR, jak i wielu ludzi dobrej woli na szlakach, bezinteresownie pomagają ludziom potrzebującym pomocy. W sierpniu to Hubert Lech z harcerzami sprowadził dziewczynkę w bezpieczne miejsce. Kolejne cztery godziny 10-latka spędziła z dwoma ratownikami.

zdjęcie Grupa Bieszczadzka GOPR
W grudniu w akcję ratunkową zaangażowanych było 13 ratowników. Dodając całe zaplecze w dyżurkach i centrali to już łącznie 20 osób. Użyto trzech skuterów śnieżnych, dwóch kładów na gąsienicach i dwóch zestawów sań (jedne z nich zostały uszkodzone). Ratownicy posłużyli się też samochodami terenowymi z przyczepami, aby dojechać jak najbliżej zdarzenia. Akcja zakończyła się dopiero o godzinie 3 rano!
GOPR i TOPR niosą pomoc na każde wezwanie. Natomiast my, turyści, musimy zdawać sobie sprawę, że ratownicy mają nam pomagać w nagłych wypadkach. Angażowanie ich do skutków naszej ignorancji jest po prostu niemoralne. I na koniec zacytuję raz jeszcze Bogusława Kowalskiego:
„Nie chodzi mi o karanie za błędy, bo te niezależnie od doświadczenia popełniamy wszyscy. Skoro jednak ktoś ma w głębokim poważaniu zdrowie i życie ratowników, to powinien ponieść konsekwencje za swoje decyzje”.
3 grudnia o godzinie 16.20 otrzymaliśmy zgłoszenie od ojca z trójką dzieci w wieku 10, 11 i 14 lat, że znajdują się na Połoninie Wetlińskiej. Stracili orientację i ze względu na trudne warunki pogodowe i terenowe (padający deszcz, silny wiatr, głęboka pokrywa śnieżna) nie mają sił, aby kontynuować marsz w kierunku Chatki Puchatka. Po wysłaniu linka z aplikacją Ratunek udało się potwierdzić dokładną pozycję turystów. Zadysponowano ratowników ze stacji ratunkowych w Ustrzykach Górnych i Cisnej oraz ratowników mieszkających w Wetlinie. O 17.30 pierwsi ratownicy docierają do poszkodowanych, zabezpieczają ich przed warunkami atmosferycznymi oraz termicznie i oczekują na wsparcie. Po dotarciu pozostałych ratowników rozpoczęto ewakuację do dyżurki w schronie BdPN na Połoninie Wetlińskiej w celu ogrzania i doprowadzenia do stanu umożliwiającego dalszą ewakuację. O północy poszkodowani zostali przetransportowani do Wetliny. W akcji brało udział 13 ratowników.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie