Reklama

Ultramaraton Tatra Fest Bieg przez Kasprowy Wierch i Czerwone Wierchy

Całe polskie Tatry Zachodnie w kilkanaście godzin. 5000 metrów przewyższenia. Zaduch, niekończące się podejścia, ściganie się z limitem i burza na grani. To nie jest normalne. I oficjalnie nazywa się skyrunning.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 5(25)/2022.

 

Około 31 godzin. Tyle według czasów na mapie powinno zająć przejście tej trasy. 65 kilometrów spod Wielkiej Krokwi, przez Kasprowy Wierch, Czerwone Wierchy, Starorobociański Wierch, Wołowiec, Polanę Chochołowską i Drogą nad Reglami z powrotem do Zakopanego. Co dwa lata 330 śmiałków staje na starcie Tatra Fest Biegu – uchodzącego za najpiękniejszy i najtrudniejszy polski ultramaraton. I muszą się zmieścić w limicie 19 godzin!

 

Nagrodą za podbieg pod wierzchołek Krzesanicy są widoki m.in. na gniazdo Kop Liptowskich czy charakterystyczny masyw Gerlacha na ostatnim planie. Zdjęcie Jan Nyka

 

Co ja robię tu? Tatra Fest Bieg

 

Już samo dostanie się do tego grona wymaga nie tylko setek godzin treningów, ale też szczęścia i sporego doświadczenia w biegach górskich. Przy zapisach należy wskazać tzw. biegi kwalifikujące, czyli trzy ukończone górskie imprezy biegowe na dystansie wynoszącym co najmniej 20 km. A potem liczyć na pomyślność w losowaniu, gdyż chętnych jest dużo więcej niż miejsc.

 

W tegorocznej edycji dodatkowym smaczkiem jest ranga Mistrzostw Polski Skyrunning Ultra, a więc szansa sprawdzenia się z najlepszymi biegaczami górskimi w kraju. Zresztą… kto inny pisałby się na taką rzeźnię? Skyrunning to w końcu ekstremalna forma biegów wysokogórskich. Wbieganie na 2000 m n.p.m. przy 30-proc. nachyleniu, w przeważającej mierze po ścieżkach, skale, a niekiedy nawet śniegu czy lodowcach. I gdy sobie o tym wszystkim przypominam, krzątając się na starcie przed trzecią w nocy, zaczynam mieć wątpliwości, czy w ogóle dotrwam do mety?

 

– Wystarczy mi płynów? Może powinienem wziąć jakąś bułkę, albo więcej batonów? – bije się z myślami wpatrzony w ledowy czasomierz.

 

Po chwili fala biegaczy zmienia się w ruchome snopki światła i wciąga mnie w mrok Doliny Białego Potoku. To nasza brama do Tatr. Do piekła albo nieba.. To okaże się za kilkadziesiąt godzin.

 

Zaczyna się jak u Tuwima. Najpierw powoli jak żółw ociężale, ruszyła maszyna po skałach ospale. Kto tu przeszarżuje, ten zapłaci frycowe w drugiej części trasy. Zatem lekki trucht, miarowy oddech, światło czołówki na butach i ten podbieg nie wydaje się wcale taki ostry jak za dnia. Za plecami zostawiamy skalne bramy, strome zbocza i iglice skryte w ciemnościach. Do wschodu słońca zostały niecałe dwie godziny.

 

Ludzie w obliczu gór czyli ścieżka na Starorobociański Wierch widziana z okolic Kończystego Wierchu. Zdjęcie Jacek Deneka UltraLovers

 

Genius Loci. Ruszamy na Przełęcz Białego

 

Czarne znaki Ścieżki nad Reglami każą nam przeformować szyki. Na Przełęcz Białego (1310 m n.p.m.), najniższą pomiędzy Giewontem (1894 m n.p.m.) a Wielką Krokwią (1378 m n.p.m.), docieramy gęsiego i hyc po kamieniach zmieszanych z korzeniami, zaczynamy zbieg w stronę Kalatówek. To ostatnia szansa, żeby puścić nogę, nadrobić czas i rozbudzić mięśnie na kocich łbach sunących aż do Kuźnic. Bo w Dolinie Jaworzynka zabawa dopiero się zaczyna, a ja już mam w nogach ponad 8 km.

 

Początek żółtego szlaku, wzdłuż potoku, obok szałasów jest absolutnie biegowy. Nawet najwięksi samotnicy łączą się tu w grupki, zabijają czas rozmową i z wytęsknieniem czekają na brzask. Na nową energię, na słońce, na motywacyjnego kopa. Zwłaszcza na siermiężnym podejściu pod Przełęcz Między Kopami (1499 m n.p.m.). Jeden zakos, potem drugi, dziesiąty i tylko stukot kijów nie pozwala mi zasnąć.

 

 

W końcu jest! Prosta droga do Schroniska PTTK Murowaniec. I uwierzcie na słowo - nic nie przebije magii tego miejsca o piątej nad ranem. Żadnych tłumów, absolutna cisza raz po raz przerywana tupaniem biegaczy. Plus niemal na wyłączność najlepsza tatrzańska panorama, czyli Hala Gąsienicowa z całym dobrodziejstwem. Monumentalny Kościelec (2155 m n.p.m.), królowa Świnica (2301 m n.p.m.) czy niepozorny z tej perspektywy Kozi Wierch (2291 m n.p.m.) - najwyższa góra znajdująca się w całości na terenie Polski.

 

Najchętniej zostałbym tu na godzinę, aż słońce w pełni rozświetli grań. Ale gonią nas limity - te pośrednie. I jeśli nie zamelduję się na Kasprowym Wierchu (1983 m n.p.m.) przez upływem 3 godzin i 10 minut od startu, sędziowie zdejmą mnie z trasy.

 

Na szczęście mam trochę zapasu. Poza tym nie biegniemy okrężną drogą przez Beskid (2012 m n.p.m.), tylko frontalnie, obok kolei krzesełkowej prosto na „Kasprzaka”. Napierając bez przerwy melduje się na szczycie w 40 minut, choć tabliczka pod Murowańcem pokazuje 1h 45 min. Grunt, że się udało. Puszczą mnie dalej. Tylko zatankuję bidony i już można atakować w stronę Czerwonych Wierchów.

 

 

Życzy pan sobie do pełna? Na Czerwone Wierchy

 

To już ten etap. Zaczął się skyrunning. Przede mną wąska ścieżka na Goryczkową Czubę (1913 m n.p.m.) i wszystkie pomniejsze siodła przed nią. Z lewej zieje otchłań Cichej Doliny Liptowskiej, z prawej straszą podcięte ściany i lufa do Doliny Goryczkowej. Lecz dopiero za kolejnym załomem, gdy wyłania się Kopa Kondracka (2004 m n.p.m.), a za nią jeszcze większy Małołączniak (2096 m n.p.m.), dociera do mnie, na czym polega trudność tego biegu.

 

Natalia Tomasiak, pierwsza kobieta na TFB patrzy z uśmiechem na końcowe podejście na Starorobociański Wierch. Zdjęcie Jacek Deneka UltraLovers

 

Im dalej w las, im bliżej mety, tym podejścia stają się dłuższe, szczyty wyższe, a przecież energii mam coraz mniej. Dość powiedzieć, że na Kasprowym Wierchu był tylko punkt z wodą. Bez żeli czy kanapek nie miałbym szans na dotarcie chociażby na Krzesanicę (2122 m n.p.m.), gdzie mięśnie uporczywie wołają o jakiekolwiek paliwo. Pokonałem półmaraton, za mną ponad 21 km i fenomenalna panorama na Tatry Wysokie. Przystaje na chwilę na niemal poziomej, kamienistej platformie. Tuż obok opada do Mułowego Kotła ściana o wysokości około 200 metrów. A ja ratuję się ostatnim batonem. Jeszcze tylko Ciemniak (2096 m n.p.m.) i można się staczać Doliną Tomanową na Halę Ornak.

 

Nie ma co ukrywać, lecę na autopilocie. Pogoda się zmienia, robi się duszno i jak to na długich biegach, pojawia się kryzys. Mentalny i energetyczny. A najlepiej go przetrwać, widząc znajome twarze na punkcie odżywczym. Chyba, że to halucynacje ze zmęczenia? Nie! Faktycznie, wygłodniałych biegaczy na 29 km witają himalaista Janusz Gołąb i przewodniczka tatrzańska Zosia Wetula.

 

– Pierwszy biegnie Romek Ficek, był tu ponad dwie godziny przed tobą. Tylko się u nas nie rozsiadaj, bo masz na Kończystym limit do dwunastej – strofuje mnie z uśmiechem od ucha do ucha.

 

Siły wracają. Zjadam chyba kilo pomidorów, drugie tyle bananów i jestem gotowy na wojnę. Bo inaczej nie da się nazwać podejścia na Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.). 1300 metrów w górę, ponad 7 kilometrów. I końca nie widać. Dlatego to właśnie na tym etapie najwięcej ludzi schodzi z trasy. Już pod Przełęczą Iwaniacką (1459 m n.p.m.) nie ma zupełnie czym oddychać. Skwar, żar tropików i ponad litr izotoniku wypity jeszcze przed zdobyciem Ornaku (1854 m n.p.m.). Potem przeprawa przez rumowisko skalne i widok, który ostudzi największy zapał. Kopuła Starorobociańskiego. Z każdy krokiem wydaje się być większa i jeszcze bardziej oddalona. Szuram więc noga za nogą jak ten Syzyf, nie patrząc na tempo ani kilometraż.

 

Pływać każdy może - nawet w Tatrach Zachodnich

 

Do tej pory nie wiem, jakim cudem wtłoczyłem się na tego potwora w tak beztlenowych warunkach. Pamiętam tylko zbieg w stronę Kończystego Wierchu (2002 m n.p.m.) i wolontariusza, który krzyczał: - Ciśnij! Jesteś godzinę przed limitem!

 

I gdzie tu cisnąć, jak przed oczyma wyrasta on – Pan Jarząbczy (2137 m n.p.m.). Ani tu biec, ani iść, gdy trzeba się podpierać rękoma na kamieniach. I bardzo ostrożnie dysponować zasobami w bukłaku. Cały odcinek od Hali Ornak do Polany Chochołowskiej to praktycznie 20 km po grani bez dodatkowego źródła wody. Już wiem, że nie dociągnę.

 

– Ale pan się nie martwi tą duchotą. Na Grzesiu Słowacy częstują biegaczy piwem. Serio! – słyszę od ludzi napotkanych na Łopacie.

 

Taki komunikat działa na moją motywację jak widok mety. Gorzej, że niebo za plecami przypomina sceny z filmów katastroficznych. Wdrapując się na Wołowiec (2063 m n.p.m.), wiem już, że nie uniknę burzy.

 

Szczyt zdobywam w gęstej chmurze i przenikliwym wietrze, marząc o jednym – jak najszybciej zbiec w dół. Grzmi na tyle głośno, że w stronę Rakonia (1879 m n.p.m.) biegną już wszyscy. Zawodnicy i zwykli turyści. Kwadrans później otwiera się śluza nad głowami i zaczyna się ulewa, jakby Noe dopiero co zbudował arkę. W stronę Grzesia (1653 m n.p.m.) płynie rzeka wody. Nie ma mowy o szybszym przemieszczaniu się. Ledwo stoję na nogach, gdy strumień do połowy łydki drąży trasę i porywa kamienie. Rzecz jasna po Słowakach ze złotym napojem na szczycie nie ma śladu. Jest za to wytchnienie dla nóg, kiedy niemal dosłownie dopływam do granicy lasu. Większa woda tłoczy się prosto, na Bobrowiecką Przełęcz (1358 m n.p.m.). A nasz żółty szlak jest już w miarę ustabilizowany świeżą dostawą błota. Grunt, że można dobiec do namiotu z jedzeniem. Bo przez ulewę, już nawet zapomniałem, jaki jestem odwodniony.

 

Bieg przerwany w Dolinie Chochołowskiej

 

Obok schroniska zegarek pokazuje 49 km. Wtem rozdzwaniają się telefony i kierowniczka punktu wstrzymuje wszystkich zawodników.

 

– Koniec zawodów, bieg wstrzymany! Schowajcie się w schronisku! – woła, ile sił w płucach.

 

Pogarszające się warunki pogodowe i troska o bezpieczeństwo zmusiły organizatorów do skrócenia biegu. Co za przygoda! Kończy się z zaskoczenia, jedyną słuszną decyzją, zanim kolejny front dotrze do nas znad Słowacji. Do zamknięcia pełnej pętli zabrakło mi fragmentu Ścieżki nad Reglami.

 

Poza czołówką, która wyprzedziła załamanie (30 biegaczy), zawodnicy zostali sklasyfikowani według czasów na punkcie przy Schronisku na Hali Ornak. Mistrzami Polski zostali Natalia Tomasiak (czas po 65 km na mecie 10 godz. 40 min i 14 sek.) oraz Roman Ficek (8 godz. 31 min i 5 sek.). Oznacza to mniej więcej tyle, że gdy ja walczyłem o przetrwanie na Kończystym Wierchu, Romek pił kawę na mecie. I to jest najlepszy argument do porządnego treningu przed następna edycją.

 

 

OKIEM ELITY
 

  • W czerwcu biegałam w Dolomitach, ale uważam, że dzisiejsza trasa była dużo trudniejsza technicznie - mówiła Natalia Tomasiak, pierwsza kobieta na mecie.

  • Konkretna trasa i konkretny bieg. Prawdziwy Skyrunning w Polsce i jedyne góry do takiego biegania. Całym sercem mogę polecić ten bieg komuś, kto lubi wyzwania i prawdziwe bieganie górskie – stwierdził zwycięzca Roman Ficek, gdy już złapał nieco tchu.

  • Przygotowując się, spędziłem tu trzy tygodnie w lipcu, a teraz jeszcze dwa tygodnie przed samym biegiem, także bieganie po Tatrach nie jest mi obce. Wiedziałem, na co się piszę oraz z czym będę się zmagać – zdradził trzeci wśród mężczyzn Aleksander Badowski

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE 

 

Dojazd

Z okolic zakopiańskiego dworca pod rondo Jana Pawła II dojedziemy busami kursującymi do Kuźnic lub miejską linią nr 11. Stąd do wylotu Doliny Białego Potoku nieopodal Wielkiej Krokwi ok. 1,5 km.

 

Noclegi

Schronisko PTTK na Hali Ornak
tel. 695 530 813
www.schronisko-ornak.pl

 

Szlaki 

Na potrzeby dłuższego treningu lub wycieczki biegowej proponuje rozbić trasę Tatra Fest Biegu na dwa dni:

 

1 dzień:

Dolina Białego Potoku – Kuźnice – Hala Gąsienicowa – Kasprowy Wierch – Kopa Kondracka – Ciemniak – Schronisko PTTK na Hali Ornak, 29 km

 

2 dzień:

Schronisko PTTK na Hali Ornak – Starorobociański Wierch – Jarząbczy Wierch – Wołowiec – Grześ – Polana Chochołowska, 20 km. Lub pełna trasa dalej Ścieżką nad Reglami – Cudakowa Polana – Przysłop Miętusi – Przełęcz w Grzybowcu – Polana Strążyska – Dolina Białego Potoku, czyli dodatkowe 17 km

 

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Do piekła albo nieba".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 14/08/2024 17:44
Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do