Na pytanie postawione w tytule, a nasuwające się podczas czytania „Tatrzańskich opowieści” Mateusza Waligóry i Dariusza Jaronia, można by odpowiedzieć krótko: nie dzieje się nic nowego. Są tłumy, jest hałas i nieodpowiedzialne zachowania. Są też ludzie, którym cały czas leży na sercu dobro tutejszej przyrody i podhalańskiej kultury. Czy więc książka, która przez 300 stron udziela podobnej, mało odkrywczej odpowiedzi, warta jest zainteresowania?
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 06(33)/2023.
Tatrzańska tematyka wydaje się samograjem. Zawsze znajdą się chętni do poczytania o entym „górskim wyzwaniu” i kolejnych „pasjonujących tematach”, i to nawet jeśli ani owo wyzwanie, ani owe tematy koniec końców nie okazują się odkrywcze. Ale też, trzeba przyznać, napisać coś nowego i osobistego w tatrzańskiej materii nie jest łatwo. Tym bardziej, gdy chce się trafić do szerokiego grona odbiorców.
Przejście wszystkich znakowanych szlaków w polskich Tatrach w 32 dni, jak wybito na okładce „Tatrzańskich opowieści”, trudno nazwać śmiałym wyczynem, a nawet interesującym osiągnięciem. Mateusz Waligóra też nie traktuje tego w kategorii czegoś wielkiego. Ten cel, jak pisze, był tylko pretekstem, by dowiedzieć się o Tatrach rzeczy nieoczywistych i o tym opowiedzieć.
Niestety złożona na wstępie książki deklaracja nie zostaje spełniona. O swojej wędrówce Waligóra pisze oszczędnie. Właściwie ma się wrażenie, że nie bardzo chce mu się po tych górach chodzić i niewiele ma do powiedzenia, zobowiązania medialne nie pozwalają mu jednak odpuścić. Kilkadziesiąt stron jego tekstu zamyka się w oczywistych stwierdzeniach lub mało istotnych zdarzeniach, nawet jeśli, co warto docenić, wszystko zostaje ładnie podbite zdjęciami Karoliny Krasińskiej. Mimo to jest w tym jakiś klimat – raczej chłodny niż ciepły – bo nieczęsto zdarza się, by w narracji o „jedynych naszych górach wysokich” nad przewidywalnymi zachwytami przeważała uprzejma obojętność, wręcz zniechęcenie. Ale to tyle z rzeczy zaskakujących.

Zajmujący około jednej trzeciej objętości książki tekst Mateusza Waligóry nie jest w stanie złożyć się na intensywny ogląd tatrzańskiej rzeczywistości. W sukurs przychodzi jednak dziennikarz Darek Jaroń, który na potrzeby publikacji przeprowadza kilkanaście wywiadów z ludźmi związanymi z Tatrami. Wśród jego rozmówców są zarówno ochroniarze, przyrodnicy, przewodnicy, jak i meteorolodzy, poetka czy lutnik. Jest więc trochę o wszystkim i o niczym, ot, miszmasz złożony w przeważającej części z typowych tatrzańskich wątków. Niestety wywiady są na tyle krótkie i szablonowe, że o pogłębieniu jakiegokolwiek tematu nie może być mowy. I choć są tu rozmowy mniej oczywiste – choćby z zakopiańskim białym misiem, pierwszą „kobietą bacą” czy gospodynią schroniska w Dolinie Roztoki – trudno uznać całość za, jak czytamy na okładce, „podróż, podczas której dowiemy się […] o wielu fascynujących sprawach”.
Pytanie, czy warto poświęcać czas tej książce, pozostaje otwarte. Jeśli lubicie niezobowiązujące „opowieści górskiej treści”, macie szansę spędzić w towarzystwie Mateusza Waligóry i rozmówców Darka Jaronia leniwy jesienny wieczór lub dwa. Nie będzie nowatorsko, nie będzie emocjonalnie, ale gładko tocząca się narracja niespecjalnie was znuży.
Mateusz Waligóra, Dariusz Jaroń, "Tatrzańskie opowieści", Wydawnictwo SQN
Cena: 64,99 zł
Ocena: 3/6
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie