Reklama

Główny Szlak Beskidzki. Dzień I - Bieszczady. Start w Wołosatem i przez Rozsypaniec, Ustrzyki Górne, Połoninę Caryńską do Brzegów Górnych. Wejście na Tarnicę

W Bieszczady przyjechałem pierwszy raz w życiu. Jednak to nie połoniny, ani nie najwyższa Tarnica wywarły na mnie największe wrażenie. To na niepozornej Przełęczy Bukowskiej, spoglądając na ukraińską stronę, tak naprawdę zaniemówiłem.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu specjalnym nr WS 3/2023 (JESIEŃ)

 

 

 

 

 

Ten niewinny Madzi plan wszedł w życie

i 1 czerwca Team Na szczycie

z Wołosatego do Ustronia przejść zamierzał

I nie ważne, czy to Sopot, Poznań albo Zabrze

bo kto może niech ten szlak przemierza

 

Ref. Bo to Główny Szlak Beskidzki naszym celem

Góry, lasy, połoniny są westchnieniem

Więc nie czekaj tylko szlakiem GSB napieraj

i za Kubą krzycz, powtarzaj: Jadymy Durś”

 

- tak zaczyna się moja piosenka o Głównym Szlaku Beskidzkim. Dlaczego właśnie taka? Pomysł narodził się podczas Krakowskiego Festiwalu Górskiego w grudniu 2022 roku. Wtedy to nasza redakcyjna koleżanka Magdalena Przysiwek przyznała, że chce samotnie przejść GSB. Podchwyciliśmy temat, a najbardziej konsekwentny był nasz redaktor naczelny. Kajetan zaraził wszystkich projektem przejścia ponad 500 km – od Wołosatego do Ustronia. A że większość z nas nie miałaby ponad dwóch tygodni dodatkowego urlopu, wpadliśmy na pomysł sztafetowego przejścia GSB.

 

 

Widok z Halicza. Zdjęcie Tomasz Poraj www.fotozgor.pl

 

Niestety, samej pomysłodawczyni nie dane było przejść szlaku. Ciężka kontuzja i konieczna rehabilitacja uziemiła Magdę w domu. Ale skoro z największą precyzją przygotowała dokładny logistyczny plan, rozpisany na 16 dni, nie mogliśmy odpuścić. Dostaliśmy więc precyzyjną mapę z długością poszczególnych odcinków, czasami przejść, zaplanowanymi noclegami – wszystko dzień po dniu. Podzieliliśmy więc zadania i 1 czerwca 2023 roku ruszyliśmy na czerwony szlak.

 

Kruhly Wierch to najwyższe wzniesienie na Połoninie Caryńskiej. Zdjęcie Tomasz Poraj www.fotozgor.pl

 

Ustrzyki Górne to logistyczne wyzwanie

 

Mój wyjazd z powodów rodzinnych do końca stał pod znakiem zapytania. Ale stanąłem na głowie, by wyruszyć na początek trasy. Powodów było kilka. Po pierwsze – doping naszego redaktora naczelnego od początku był bezdyskusyjny. Potrafił mobilizować najbardziej zniechęconych. Po drugie - to pierwszy mój wyjazd w góry w tym roku. Zbyt długo nie odwiedzałem południa Polski, by tak łatwo odpuścić. Po trzecie – wielu z Was pewnie trudno w to uwierzyć, ale nigdy w życiu nie byłem w Bieszczadach. W końcu musiał być ten pierwszy raz.

 

Zdjęcie Kajetan Domagała

 

 

Pewnie zastanawiacie się, jak to w ogóle możliwe? Długo wzbraniałem się przed wyjazdem w Bieszczady. Zniechęcała mnie spora odległość, bo z Poznania do Ustrzyk Górnych mamy prawie 800 km. I wyjazd polskimi drogami przez dziesiątki lat był dużym wyzwaniem. Tymczasem, z zachodniej Polski szybciej jesteśmy w nieznacznie dalej leżących Alpach. Są one przede wszystkim wyższe i dla mnie atrakcyjniejsze. Ale skoro słowo się rzekło, to czas na realizację planów.

 

Uczestnicy redakcyjnej sztafety na Haliczu. Zdjęcie Kajetan Domagała

 

W kwestii logistycznej niewiele się w naszym kraju zmieniło. Dojazd komunikacją zbiorową z Wielkopolski do Ustrzyk Górnych, to wciąż nie lada wyzwanie. Najszybsze połączenie to pociąg do Rzeszowa, dalej autobusem do Sanoka, ale potem już są problemy. Poza wakacjami letnimi trudno stąd o busy pod Tarnicę. Na szczęście w Katowicach odebrał mnie redaktor naczelny i resztę trasy pokonaliśmy samochodem VW Tiguan, dzięki uprzejmości jednego z naszych sponsorów.

 

Żeberkami nie pogardziliśmy

 

Droga przebiegła nam szybko, na rozmowach, wytycznych i dalszych planach. Trasa nużąca, więc kto by nie pogardził żeberkami na rynku w odnowionym Rzeszowie? Takich rarytasów się nie odmawia. Widać, że miasto się rozwija i tętni życiem, a w okolicznych knajpkach jest wielu obcokrajowców. Duży wpływ na ożywienie stolicy Podkarpacia ma na pewno powstała w pobliskiej Jasionce baza wojskowa, gdzie stacjonują amerykańscy żołnierze. Lotnisko koło Rzeszowa stało się niezwykle ważne dla NATO i Ukrainy. Jeszcze tylko trzeba odnowić teren wokół dworca kolejowego. Ten rejon miasta wciąż jest rozkopany, a dworzec autobusowy z peronami nadal przypomina czasy PRL.

 

Dalsza droga przez kolejne wioski, w których widać coraz więcej zadbanych posesji, przebiegła bardzo miło. Zupełnie inne tu krajobrazy. Nie ma wielu przydrożnych reklam, które tak bardzo szpecą Podhale. Wszelakie odcienie zieleni wprowadziły nas w pozytywny nastrój. Po całodziennej podróży, po zmroku dotarliśmy do Stacji GOPR w Ustrzykach Górnych, która mieści się w centrum Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Można tu wynająć pokój, nie brakuje ciepłej wody – turysta znajdzie tu wszystko, czego potrzeba.

 

Tarnica nie leży na trasie GSB, ale warto podejść kwadrans, by znaleźć się na najwyższym szczycie Bieszczadów. Zdjęcie Daniel Przewoźny

 

Ponad 60 lat GOPR w Bieszczadach

 

I tak zaczyna się górski etap naszej przygody. Dyżurujący ratownik Grupy Bieszczadzkiej GOPR chętnie podejmuje z nami rozmowę. Z jego opowieści wynika, że ratownicy w tym paśmie naprawdę mają sporo pracy. Dyżury pełnią całodobowo, siedem dni w tygodniu. Zwłaszcza długie weekendy przyciągają w Bieszczady tłumy turystów, a złamania i upadki na szlakach to codzienność. Grupa Bieszczadzka GOPR działalność prowadzi od 1961 roku na terenie samych Bieszczadów i Beskidu Niskiego. Jest jedną z siedmiu grup regionalnych GOPR.

 

Kto z Was chce w pigułce poznać historię zarówno samego GOPR, jak i bieszczadzkiego oddziału, niech koniecznie sięgnie po książkę Jerzego Porębskiego i Wojciecha Fuska „GOPR na każde wezwanie”. Zapewniam, że nie będziecie przytłoczeni tylko faktami i datami, choć tych oczywiście nie brakuje. Dodam tylko, że inicjatorem utworzenia samodzielniej Grupy GOPR zabezpieczającej Bieszczady i ponad połowę Beskidu Niskiego był Karol Dziuban, sanocki działacz turystyczny. Zmarł w 1974 roku, a jego następcą na stanowisku naczelnika został jego syn Jacek.

 

Zdjęcie Daniel Przewoźny

 

Start GSB w osadzie Wołosate

 

I wreszcie następnego ranka około godziny 7, stajemy na starcie Głównego Szlaku Beskidzkiego we wsi Wołosate (ok. 720 m n.p.m.), położonej 6 km na wschód od Ustrzyk Górnych. Choć kto idzie GSB w przeciwnym kierunku, to właśnie tutaj kończy swoją wędrówkę. W centrum osady znajduje się płatny parking, w sezonie działa niewielki sklepik i bar, jest też salka edukacyjna Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Z tego też względu nie można na szlak ruszać z psem, ani jeździć na rowerze.

 

Część ekipy Na Szczycie w drodze na Przełęcz Bukowską. Zdjęcie Kajetan Domagała

 

W Dzień Dziecka A.D. 2023 zaczyna się nasza redakcyjna historia. Ku mojemu rozczarowaniu przy magicznej czerwonej kropce nie wita nas, ani sołtys, ani orkiestra dęta, ani tłumy fanów. Ale tak naprawdę taki był nasz zamysł – bez zbędnego nadęcia i bicia rekordów zachęcić Polki i Polaków do wędrówki GSB. Cieszymy się, że przynajmniej na niektórych odcinkach będziemy mogli delektować się ciszą.

 

A dla mnie ten pierwszy raz w Bieszczadach ma szczególny wymiar, stąd w głowie dużo myśli, a także zwykłych emocji. Nie wiem czego się spodziewać: pięknych widoków czy chaszczowania przez zarośla, przepraw przez strumyki czy spotkania z niedźwiedziami, o których dużo się nasłuchałem.

 

Tuż za granicą toczy się wojna…

 

Podążamy więc samotnie – najpierw asfaltem, a chwilę później szutrową drogą. Ci, którzy nie mają wiele czasu, mogą skręcić w lewo na alternatywny niebieski szlak prowadzący na Tarnicę. Może pamiętacie z internetu awanturę o słynne schody – to właśnie ten odcinek. Tymczasem nasz czerwony szlak GSB wznosi się na wschód delikatnie ku górze. Idziemy między drzewami, więc szybko nasze nozdrza wypełnia specyficzny zapach

 

Droga przez buczynowy las. Zdjęcie Kajetan Domagała

 

- To czosnek niedźwiedzi, Deny – w ten sposób Kajetan zachęca mnie do rozmowy. Myślałem, że żartuje, ale faktycznie czosnek niedźwiedzi jest bardzo popularną rośliną na tym terenie. I to on wydziela intensywny, czosnkowy zapach. Jednak spożywa się tylko jego liście, które mają lecznicze właściwości. Wyglądem przypominają liście konwalii majowej lub zimowitu jesiennego.

 

W niecałe dwie godziny docieramy do Przełęczy Bukowskiej (1107 m n.p.m.), gdzie znajduje się wiata turystyczna. Warto jednak skręcić ze szlaku kilkadziesiąt metrów, bo przy granicy Polski i Ukrainy jest kapitalny punkt widokowy. To jest ten bieszczadzki obraz - może dlatego, że pierwszy - który najbardziej z trzydniowej wędrówki po tym paśmie utkwił mi w pamięci. Nie Tarnica, nie połoniny – ale właśnie to spojrzenie na Ukrainę. Gdzie okiem nie sięgnąć, to właśnie stąd rozpościerają się przepiękne panoramy. To są chyba właśnie te prawdziwe, dzikie Bieszczady. Z drugiej strony czuję autentyczne dreszcze na myśl, że tuż za naszą granicą toczy się krwawa wojna w Ukrainie.

 

 

 

Nie ma czasu na kontemplację

 

To właśnie na przełęczy spotykamy kilka osób. Wśród nich dwóch uśmiechniętych turystów. Kuba Gdynia i Mariusz Zoń przeczytali nasze teksty na łamach „Na Szczycie” oraz informacje o GSB i teraz dołączają do redakcyjnej ekipy. Kuba ma głowie kapelusz z napisem Gdynia, ale nie dajcie się zwieść, bo to człowiek z Zabrza. Chce z nami przejść cały szlak, natomiast Mariusz podąża jedynie do Tarnicy, ale to wierny kompan Kuby i na tym odcinku jest jego osobistym Szerpą.

 

Nie tylko ze względu na nowe towarzystwo dalsza wędrówka staje się jeszcze bardziej przyjemna. Równocześnie jest bowiem niezwykle atrakcyjna widokowo. Najpierw wchodzimy grzbietem na Rozsypaniec (1280 m n.p.m.), a potem na Halicz (1333 m n.p.m.), przepiękne szczyty z widokami na polskie i ukraińskie Bieszczady. Warto się tu zatrzymać na dłużej- tym bardziej, że przed południem nawet w słoneczne dni nie ma tu wielu turystów. Niestety, GSB w 16 dni to projekt tak rozpisany, że nieustannie goni nas czas. Nie ma miejsca na kilkudziesięciominutowe postoje i kontemplowanie natury.

 

Zdjęcie Daniel Przewoźny

 

Na dalszym odcinku w stronę Tarnicy nieoczekiwanie spotykamy Romka Wiszniewskiego, naszego dobrego znajomego z biwaków zimowych i festiwali górskich. Jak się okazuje, on właśnie kończy po 12 dniach swoje przejście GSB z Ustronia.

 

- Kondycja jest, tylko moje nowe buty nie przetrwały tej próby – uśmiecha się od ucha do ucha. Faktycznie patrzymy na jego rozklejone obuwie, które trzyma się ostatniego szwu na słowo honoru. Nawet buty dają do myślenia, co nas jeszcze czeka na 500-kilometrowym szlaku.

 

- Szczęściarz z ciebie. Najpiękniejsze widoki zostawiłeś na sam koniec, jak wisienkę na torcie – żartuję.

 

 

GSB nie prowadzi na Tarnicę

 

Docieramy wreszcie na Przełęcz Goprowską (1160 m n.p.m.), która znajduje się nieco niżej w porównaniu do otaczających ją gór. To kolejny dobry punkt widokowy na najwyższe szczyty, ale już przede wszystkim polskich Bieszczadów. W trakcie niepogody można się tu schować w drewnianej wiacie. Natomiast w jej pobliżu, w kierunku południowym, wypływa źródło Wołosatki. A w przeciwną stronę swój początek ma prawy dopływ Terebowca.

 

Warto młodszym przypomnieć, że jeszcze do 2010 roku latem działała tutaj stacja GOPR, stąd nazwa przełęczy. Ratownicy nie pełnią już sezonowych dyżurów, między innymi ze względu na koszty. Choć w dużej mierze przyczynił się do tego nowoczesny sprzęt, dzięki któremu służby są o wiele mobilniejsze niż kiedyś. W tym miejscu z czerwonym szlakiem łączy się niebieski biegnący od Bukowego Berda do Wołosatego. Idziemy razem z nim, by dotrzeć na kolejną przełęcz (1285 m n.p.m.), gdzie szlaki się rozchodzą.

 

Główny Szlak Beskidzki został tak poprowadzony, że nie wiedzie przez Tarnicę (1346 m n.p.m.). Nie możemy jednak odpuścić sobie przyjemności wejścia na Królową Polskich Bieszczad. To tylko kwadrans odejścia żółtym szlakiem, aby symbolicznie dotknąć kawałek nieba i nacieszyć się kolejną panoramą. Mamy szczęście, dziś jest piękny słoneczny dzień, więc dostrzegamy nawet Tatry, a także Gorgany, Ostrą Horę, Połoninę Równą i Krasną, a także popularny szczyt na Ukrainie - Świdowiec.

 

Na szczycie znajduje się ustawiony w 1987 roku siedmiometrowy żelazny krzyż, upamiętniający wraz z tablicą wizytę Karola Wojtyły z 5 sierpnia 1953 roku. Warto jednak w tym momencie zaznaczyć, że najwyższym szczytem całego pasma nie jest Tarnica, tylko Pikuj (1408 m n.p.m.) u naszych wschodnich sąsiadów.

 

Jadymy durś

 

Kilka fotek, mały odpoczynek i napieramy dalej. Mariusz nas opuszcza i niebieskim szlakiem wraca do Wołosatego, gdzie zostawił auto.

 

– Ale pokręcę się przez kilka dni w okolicy, gdyby Kuba miał zamiar wcześniej wracać do domu. – żartuje na pożegnanie.

 

Schodzimy przez Tarniczkę (1315 m n.p.m.) i Szeroki Wierch (1268 m n.p.m.). Półmetek dzisiejszego odcinka za nami. Teraz zejście do Ustrzyk Górnych, na mały reset, gdzie spełnieniem marzeń jest obiad i zimny napój. Kto ma więcej czasu, ten w Ustrzykach Górnych może wybrać się do Bieszczadzkiego Ośrodka Historii Turystyki Górskiej. „Zielony Domek” został otwarty w 1991 roku. W dwóch izbach znajdują się ekspozycje poświęcone choćby historii turystyki górskiej Bieszczadów Zachodnich oraz eksponaty związane z turystyką w Karpatach Wschodnich (placówka czynna jest w wakacje letnie od godz. 17 do 19 lub po wcześniejszym uzgodnieniu, wstęp bezpłatny). Ale nie dla nas muzealne atrakcje.

 

– Jadymy durś – tym okrzykiem Kuba zachęca mnie do dalszej wędrówki. To wezwanie będzie nas motywowało przez kolejne dni wędrówki. „Jadymy durś” stanie się nieoczekiwanie okrzykiem-symbolem naszego GSB. Kibice piłkarscy pewnie wiedzą, że hasło nabrało rozgłosu za sprawą Lukasa Podolskiego, który po latach wielkiej kariery w Niemczech, w ten sposób przywitał kibiców Górnika Zabrze.

 

Kuba, dobry duch naszej wyprawy. Zdjęcie Kajetan Domagała

 

Ach te bieszczadzkie anioły…

 

Z Ustrzyk Górnych (ok. 650 m n.p.m.) idziemy lasem ostro pod górę na jedną z przepięknych bieszczadzkich połonin - Połoninę Caryńską, której grzbiet ciągnie się na wysokości ok. 1235-1300 n.p.m. Intensywne podejście wynagradzają nam niesamowite widoki. Kuba, od kiedy opuścił go kompan, twierdzi, że gdyby nie ciężki plecak, to by się szło rewelacyjnie.

 

– Widoczki super. Zobaczymy za pięć dni, jaka będzie kondycja – mówi w momencie, gdy wychodzimy z lasu i odsłania nam się panorama.

 

Czas tu się dla mnie zatrzymał. Pod nosem nucę znane mi „Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły / dużo w Was radości i dobrej pogody....”. Taka to ze mnie muzykalna dusza. Ach te Bieszczady… Teraz próbuję sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego moje nogi dotarły tutaj dopiero po ponad 40 latach? Nic innego nie wymyślę. Jestem szczęśliwy, że spakowałem się i wyjechałem w Bieszczady, chociaż na kilka dni. Jestem zachwycony widokami, choć najbardziej urzeka mnie fakt, że po południu na horyzoncie nie ma żadnych ludzi, ani miejscowości.

 

Na połoninie jest kilka miejsc z ławeczkami, gdzie można odpocząć i oddać się kontemplacji. Nie ma tu rozległych dolin jak w Beskidach, a małe osady są ukryte w gdzieś w dole. Gdy na końcu schodzimy do Brzegów Górnych, nogi już same się plączą.

 

Zdjęcie Kajetan Domagała

 

Aniela mieszka na końcu świata

 

32 km już za nami. Nie ukrywamy, że już pierwszy dzień dał nam w kość. Na skrzyżowaniu w Brzegach Górnych (ok. 735 m n.p.m.) spotykamy żołnierzy i sympatyków armii, którzy zdobywają Wojskową Odznakę Górską 21. Brygady Strzelców Podhalańskich III stopnia – brązową.

 

– W 30-kilometrowym marszu z Cisnej do Brzegów Górnych wzięło udział ponad 400 osób, a warunkiem było obciążenie minimum 16 kg w czasie do 10 godzin – mówi nam Kajetan, który z Ustrzyk Górnych dojechał tu autem.

 

Co ciekawe, w Brzegach Górnych nie ma zasięgu telefonii komórkowej. Ale spokojnie, jeśli macie tu zarezerwowany nocleg, to z pewnością się nie zgubicie. Bo w pierwszym i tak naprawdę jedynym domu od szlaku znajduje się agroturystyka „U Anieli”. Obok niego stoi bar, który swoją konstrukcją przypomina domek na kółkach. Mimo późnej, wieczorowej już godziny serwuje przygotowane przez właścicielkę domowe obiady.

 

W agroturystyce jest tylko jeden skromny pokój z trzema łóżkami, pole namiotowe oraz dodatkowe noclegi w domu letniskowym, który nocą odwiedzają nieproszeni goście – popielice szare. To domek na końcu świata, bez zasięgu oraz internetu. Na szczęście w domu pani Anieli działa wifi - jedyne łącze ze światem.

 

– Dziś to już cywilizacja. Kiedyś nie było tu prądu, a pranie robiliśmy w pobliskim strumyku – opowiada gospodyni.

 

Brzegi Górne to już nieistniejąca wieś, położona między połoninami – Caryńską i Wetlińską. Przed II wojną światową było tu aż 121 domów, ale w 1946 roku wszystkich mieszkańców wysiedlono do ZSRR, a zabudowania zniszczono. Nieopodal znajduje się cmentarz i miejsce po cerkwi, którą po raz pierwszy zbudowano pod koniec XVI wieku.

 

Za nami pierwszy dzień na GSB, który dał nam w kość. Z pomocą na ból nóg przychodzi nam cebula indyjska. Można wierzyć lub nie, ale pomogła jedynie Kubie. GSB to nie tylko czerwony szlak, ale ciekawi ludzie, miejsca i historie. Dlatego zapraszam Was na stronę www.magazynnaszczycie.pl, gdzie znajdziecie wywiady i obszerne materiały z poszczególnych odcinków naszego przejścia.

 

Zdjęcie Kajetan Domagała

 

 

GŁÓWNY SZLAK BESKIDZKI

(I dzień według planu rozpisanego na 16 dni)

 

  • Wołosate – Przełęcz Bukowska – Rozsypaniec – Halicz – Przełęcz Goprowska – odejście na Tarnicę – powrót na Szeroki Wierch – Ustrzyki Górne – Połonina Caryńska - Brzegi Górne
     
  • dystans: 32,5 km, realny czas przejścia z postojami: 12,5 h
     
  • suma podejść: 1636 m, suma zejść:1627 m
     
  • konieczny jest zakup biletu wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego, w 2023 roku koszt to 9 zł (bilet normalny) oraz 4,5 zł (ulgowy), bilet można kupić online https://bdpn.eparki.pl/
     
  • płatne parkingi płatne znajdują się w Wołosatem

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE

 

Dojazd

Z centralnej Polski do Ustrzyk Górnych dojeżdżamy najpierw do Rzeszowa autostradą A4, a dalej drogami wojewódzkimi i krajowymi, np. przez Dynów, Krościenko i Ustrzyki Dolne (czas jazdy z Rzeszowa to ok. 2,5 godz.).

 

Poza sezonem w weekendy kursuje Flixbus z Rzeszowa (sobota o godz. 6.10) przez Przemyśl, Solinę do Ustrzyk Górnych (powrót w niedzielę o godz. 18.30).

Poza tym kursują autobusy z Sanoka

w dni powszednie o godz. 6.30, 10.25, 11.30, 12.30, 15.10 i 17.25 - powrót o 6.20, 7.20, 7.50, 10, 13.22, 14.22 i 17.55;

w soboty o 7, 8.45, 9.30, 12.10, 15.10, 17.25 - powrót o 7.50, 9.20, 11.32, 14.37 i 17.55;

w niedziele o 7, 9.30, 12.10, 15.10 - powrót o 9.20, 11.32, 14.37, 17.55 i 18.30.

 

Noclegi

Stacja GOPR
Ustrzyki Górne 19
tel. 13 463 22 04
Cena: 60 zł od osoby z pościelą

 

Schronisko Kremenaros
Ustrzyki Górne 4
tel. 781 610 605
Cena: od 150 zł od osoby ze śniadaniem

 

Agroturystyka u Anieli
Brzegi Górne 1
tel. 13 461 06 19
Cena: 80 zł od osoby pościelą
Skromne i jedyne miejsce na nocleg w Brzegach Górnych (możliwość rozbicia namiotu, skromny bar).

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Team Na Szczycie wystartował"

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 12/06/2024 22:22
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do