Polskie góry nie mają już przed Wami tajemnic? Przeszliście każdy z rodzimych szlaków i marzycie o wyprawach w odleglejsze górskie rejony? Poświęcając odpowiednią ilość czasu na przygotowania, możecie przeżyć przygodę życia. Niezależnie od tego czy będzie to GR20 na Korsyce, trekking do bazy pod Everestem czy europejskie Alpy.
Jesień to często czas, gdy rezygnujemy z górskich wyjazdów. Dni są coraz krótsze, warunki pogodowe bywają zniechęcające, a budżet wyjazdowy został wyczerpany latem. Ale długie wieczory można produktywnie wykorzystać, planując poważniejszą górską wyprawę, np. na przyszły rok. To wtedy w głowie rodzą się pomysły, można poszukać informacji i zaplanować logistykę całego przedsięwzięcia.
Ale jak to wszystko ogarnąć, by nasza wyprawa nie okazała się wielką klapą? Jak to spiąć finansowo? Jak dojechać, gdzie spać, co jeść, o czym pamiętać i przede wszystkim – jaki kierunek wybrać na podróż życia?
Czasem wiele lat marzymy o jakiejś górze lub konkretnym szlaku. Innym razem to poryw serca albo jakaś bliżej nieokreślona iskra zapala w nas potrzebę pojechania właśnie w to, a nie w inne miejsce.
– Każdy może mieć jakieś swoje kryteria wyboru kierunku. Ja często kierowałam się względami estetycznymi, takim zauroczeniem jakąś górą. Gdy zobaczyłam Matterhorn czy Ama Dablam to chciałam kiedyś stanąć na ich szczycie. Podobnie miałam z Aconcaguą. Lecąc z Buenos Aires zobaczyłam ją z samolotu i tak mnie zauroczyła, że chciałam na nią pojechać – wspomina Monika Witkowska, która weszła na cztery ośmiotysięczniki i zdobyła Koronę Ziemi.
– Czytam i oglądam w internecie, jakie powstały nowe szlaki oraz kto i co przeszedł. A gdy już mam coś upatrzone, to sprawdzam, o jakiej porze roku mam wolne i czy dany szlak nadaje się na wybrany czas. Lub odwrotnie - patrzę kiedy najlepiej go przejść i czy wtedy znajdę wolny czas. I przede wszystkim biorę pod uwagę trudności, jakie mogę tam napotkać. Generalnie, czy ten szlak się dla mnie nadaje – mówi Agnieszka Dziadek, która przeszła kilka długodystansowych szlaków.
To niezwykle ważne, by umieć skorelować wybrany kierunek z warunkami pogodowymi i trudnościami technicznymi. Na etapie planowania trzeba więc wziąć pod uwagę, kiedy jest najlepsza pora, by wyruszyć na ten szlak i czy nadaje się dla nas pod względem trudności. Bo marzenia marzeniami, jednak to dopasowanie czy coś jest odpowiednie dla mnie, stanowi fundament wyjazdu i będzie decydowało o powodzeniu wyprawy.
– Ważne, żeby się zastanowić, czy mamy do konkretnego projektu odpowiednie kompetencje? Czy jesteśmy wystarczająco doświadczeni i czy mamy kondycję, by na jakąś górę pojechać? Są takie szczyty, na które może się wybrać niemal każdy przeciętnie sprawny turysta, np. Kilimandżaro. Ale trzeba też wziąć pod uwagę, jaki mamy budżet. Nasze marzenia i pomysły to jedno, ale może się okazać, że po prostu braknie nam funduszy na daną górę – tłumaczy Witkowska.
Gdy na drodze do realizacji wyprawy stają obiektywne trudności, jak wspomniane trudności techniczne lub budżet przekraczający nasze możliwości, wtedy możemy odwrócić sytuację i pod tym kątem wybrać kierunek wyjazdu.
– Na samym początku inspiracją dla mnie były tanie loty. Najczęściej szukaliśmy lotu w dobrej cenie i pod to dostosowywaliśmy nasz górski plan. W ten sposób ponad 10 lat temu trafiliśmy do Erywania. Tak się zaczęła moja przygoda z Kaukazem i z Bliskim Wschodem – wspomina Konrad Tulej, który eksploruje mało znane zakątki Kaukazu.
Gdy dostosujemy wybór kierunku wyprawy do swoich możliwości zarówno fizycznych, jak i finansowych oraz do panującej pogody i sprzyjającej pory roku, czas na dokładne zaplanowanie szlaku.
– Planowanie jest punktem numer jeden w amerykańskim spisie zasad „leave no trace”. Jeżeli nie mamy planu, stracimy bardzo dużo czasu i energii na rozwiązywanie bieżących problemów – mówi Rafał Palowski, założyciel LESOVIKA, który sam realizuje wiele projektów outdoorowych. – Zacząłbym od tego gdzie się znajdują, np. miejsca noclegowe. To jest taki szkielet wyprawy. Jak już wiemy, dokąd chcemy jechać i jakie są punkty, przez które musimy przejść czy przejechać każdego dnia, to trzeba wziąć pod uwagę zaopatrzenie – dodaje.
Wybierając się za granicę, musimy też liczyć się z tym, że infrastruktura bywa różna. Na wybranej trasie niekoniecznie mamy sieć schronisk z dostępem do noclegów, wody i wyżywienia. Przebieg trasy warto zatem oprzeć nie tylko na możliwościach fizycznych, ale też na dostępie do tych trzech podstawowych potrzeb.
– Gdy szlak mamy wybrany, to potem jest już z górki – śmieje się Aga Dziadek, a poważnie daje kolejne rady. – Trzeba znaleźć loty lub inny środek transportu, żeby tam dojechać. A potem czeka nas bardzo ciężka robota z planowaniem zaopatrywania się w prowiant. Musimy się zastanowić, jaki jest dostęp do cywilizacji i czy po drodze są sklepy? W jaki sposób dojechać do pobliskich miejscowości, gdzie możemy kupić jedzenie? Co ile dni będzie taka opcja i jak długie są odcinki pomiędzy miejscowościami? A może trzeba będzie wysłać jakieś paczki z jedzeniem? – wylicza.
Drugą kwestią jest dostęp do wody. To bardzo ważne, bo o odwodnienie na szlaku nie trudno, a noszenie wielu litrów zakupionej wcześniej wody, to nie jest komfortowa opcja.
– Już na wyprawie codziennie wieczorem studiuję mapę i patrzę, gdzie przez najbliższe dwa dni będzie dostęp do wody. Przeważnie są to potoki i źródełka, często oznaczone na mapie w aplikacjach. A jeśli używam zwykłej mapy, to po prostu widzę, że jest jakiś ciek wodny. Jej zdatność do picia sprawdzam na długo przed wyjazdem. Myślę wtedy, czy warto brać filtr i czy trzeba będzie uzdatniać wodę. Biorę też pod uwagę, jak przebiega szlak. Gdy widzę, że są jakieś miejscowości, to wezmę filtr. Ale gdy jadę w dzikie góry to zakładam, że woda tam będzie czysta – mówi Dziadek.
Umiejętności czytania mapy, logicznego myślenia i wyszukiwania informacji, mogą okazać się kluczem do sukcesu. A czasy nam sprzyjają, dając dużą dawkę technologicznego wsparcia.
– Bardzo chętnie korzystam z aplikacji Mapy.cz. Nie dość, że są darmowe, to jeszcze bardzo dokładne i mają świetną bazę danych – poleca Rafał Palowski. - Moimi dwoma ulubionymi hasłami, które wpisuję w wyszukiwarce aplikacji są: schron turystyczny oraz woda pitna. Mapy pokazują konkretne zweryfikowane miejsca, gdzie znajdują się wiaty albo ujęcia wody pitnej. To jest bardzo pomocne.
Jeśli opieramy się na spaniu w namiocie, to musimy wiedzieć, jakie przepisy dotyczące biwakowania obowiązują w danym kraju. A jeśli wybieramy np. wiaty czy chatki turystyczne, trzeba znać ich rozmieszczenie i wiedzieć, czy są darmowe.
– Bardzo lubię alternatywne miejscówki, czyli wiaty lub chatki. Jednak na szlakach wygląda z nimi różnie. Na jednych jest ich pełno, a na innych nie ma wcale – tłumaczy Dziadek. - W Appalachach wiaty były codziennie, w Szwecji też bardzo często, a w Norwegii prawie w ogóle nie było wiat, za to chatki okazywały się drogie. Dużo krajów ma takie chatki turystyczne, ale trzeba się zorientować, czy są płatne. A jeśli tak, to na jakiej zasadzie. Czasem jest to karnet na wszystkie chatki, innym razem np. jakaś aplikacja.
Pamiętajcie też o odpowiednim doborze sprzętu, który będzie potrzebny na dany szlak. Jeśli wybieramy opcję spania na łonie natury, oprócz namiotu będzie to odpowiedni śpiwór. Na każdy wyjazd trzeba mieć oczywiście odpowiedni ubiór, buty albo sprzęt zimowy itd.
Gdy wiemy już, pod jakim kątem musimy się przygotować, potrzebujemy jeszcze wiedzieć, gdzie szukać rzetelnych informacji.
– Należałoby zacząć od przestudiowania mapy. Z reguły szukam mapy albo dla danego szlaku albo dla całego kraju. Niektóre szlaki mają swoje własne aplikacje. Na przykład aplikacja FarOut ma w ofercie dużo takich znanych szlaków, poza tym moje ulubione Mapy.cz. Bez nich w ogóle nie ruszam się z domu, bo mają niesamowitą ilość szlaków. Ale nie wszystkie są wiarygodnie zaznaczone. Zdarzyło się, że się z nimi zgubiłam – przyznaje Agnieszka Dziadek.
W dobie aplikacji internetowych warto się nimi wspomagać, bo to encyklopedia wiedzy w telefonie. Już nie musimy nosić kilogramów map w plecaku.
– Im więcej aplikacji, tym lepiej. Ostatnio chodzę po prostu z telefonem i mam kilka różnych aplikacji. Na każdej ten ślad szlaku wygląda inaczej albo w ogóle go nie ma. Dobrze więc korzystać z kilku źródeł. Awaryjnie w trudniejszy teren zabieram też mapy papierowe, które w razie zamoczenia lub rozładowania telefonu nadal będą dostępne – dodaje Dziadek.
Gdy zdecydujemy się pokonać szlak rowerem, również znajdziemy wsparcie w najnowszych technologiach.
– Od paru lat opieram się na aplikacji Komoot, która służy mi do wyznaczania tras rowerowych. Jest o tyle przydatna, że ma możliwość eksportu pliku GPX do nawigacji, pokazuje rodzaj nawierzchni, profil wysokości, szacowany czas przejazdu. Po wprowadzeniu danych Komoot zlicza, jaka będzie odpowiednia prędkość oraz ile czasu zajmie pokonanie jednego szlaku. Wtedy już na etapie planowania wiadomo, czego się spodziewać – tłumaczy Rafał.
Godziny spędzone nad mapami, aplikacjami i podczas przeglądania internetu odpłacą się nam spokojniejszą głową na wyprawie.
– Większość doświadczonych osób powtarza to jak mantrę, żeby wszystko dobrze zaplanować. Wtedy mniej nieprzyjemnych sytuacji może nas zaskoczyć. Jeśli wybieram jakiś mało popularny szlak lub gdy w ogóle nie będzie tam wyznaczonego szlaku, to oglądam sobie zdjęcia satelitarne na Google Maps. Czasem staram się bezpośrednio skontaktować z osobą, która już tam była i dopytać o szczegóły – mówi Tulej.
Jednak w tym planowaniu jest jedno „ale”. – W górach dużo rzeczy może się wydarzyć, więc musimy uwzględniać różne scenariusze, np. załamanie pogody – tłumaczy Konrad Tulej. – Zawsze mam na wyprawę plan maksimum i minimum, który chcę zrealizować. Ale nawet, gdy nie zrobię tego minimum, to też nic złego. Jeżeli wycofam się z jakiejś góry, bo warunki są niesprzyjające, to góra poczeka i pójdę na nią za rok czy dwa – kończy.
Z jednej strony warto więc planować, ale z drugiej mieć świadomość, że założenia mogą bardzo szybko ulec zmianie i to nie tylko z powodu pogody, ale też naszej kondycji fizycznej.
– Trasa, woda, prowiant i sprzęt musimy mieć przygotowane perfekcyjnie. Co do reszty – niech się dzieje wola nieba – mówi Aga Dziadek. - Zazwyczaj większość początkujących turystów bardzo dokładnie wszystko planuje i marnuje sporo czasu na rozkład każdego dnia. Myślą, gdzie będą spali za dwa miesiące lub ile zrobią dziennie kilometrów. A to nie ma sensu, bo po trzech dniach cały ten plan się rozjeżdża. Nie da się przewidzieć, czy dopadnie nas zmęczenie albo czy będzie padał deszcz – radzi doświadczona podróżniczka.
Jakie zatem błędy najczęściej popełniają początkujący?
– Prawie każdy ma za ciężki plecak, a w nim za dużo rzeczy, zwłaszcza ubrań. Za to zabiera za mało jedzenia – mówi Dziadek.
A Rafał Palowski dodaje: – Myślę, że największym zagrożeniem jest niedopasowanie dystansu do swoich możliwości. Osoby, które pierwszy raz jadą na dłuższą wyprawę, często przeceniają swoje siły i nie biorą pod uwagę narastającego zmęczenia. Innym błędem jest nieprawidłowy wybór sprzętu i brak wiedzy jak go obsługiwać. Jest też kwestia obuwia – źle dobranego, w złym typie lub nierozchodzonego. To wszystko potrafi naprawdę bardzo uprzykrzyć całą przygodę.
Gdy nie mamy czasu tego wszystkiego zorganizować sami lub lista rzeczy do zaplanowania nas przerasta, można skorzystać z usług agencji górskich.
– Czasami spotykam ludzi, którzy chcą ze mną jechać na wyprawę, choć wiedzą, że organizując wszystko sami zapłaciliby za pewne rzeczy mniej. Jednak nie mają czasu tego wszystkiego rozpracowywać. Okazuje się bowiem, że jakby mieli załatwiać zezwolenia, kombinować z przelotami, to mogłoby się okazać, że ta oszczędność jest grą niewartą świeczki – mówi Monika Witkowska. - Są też sytuacje, gdy wyjazd z agencją będzie tańszy od indywidualnego, bo one często mają wynegocjowane trochę lepsze stawki. Natomiast jeżeli chodzi o wyprawy w wyższe góry, np. trekking do bazy pod Everestem czy pod K2, to nie ma jak ominąć agencji, ponieważ sami nie połapiemy się w tych wszystkich zezwoleniach – zauważa doświadczona przewodniczka.
W przypadku wyjazdu z agencją mamy dwie strony medalu – z jednej jest cena wyjazdu, a z drugiej – jego logistyka i organizacja. Wszystko zależy od tego, ile mamy pieniędzy oraz czasu i determinacji do tego, by zaplanować wszystko samemu.
– Gdy wyjeżdżamy z agencją, nie obchodzą nas sprawy organizacyjne. Wszystko mamy podane na tacy. Dodatkowo w wyższych górach jestem zwolenniczką chodzenia z tragarzami. Dawniej miałam takie podejście, że dzielnie nosiłam wszystko sama. Z perspektywy czasu uważam, że zwłaszcza tam, gdzie dochodzi kwestia aklimatyzacji, lepiej dać zarobić miejscowym, a samemu cieszyć się widokami. Zrobimy przy okazji lepsze zdjęcia i spokojnie się zaaklimatyzujemy. Ważny jest dla mnie też ten czynnik społeczny. Biorąc lokalnych przewodników czy tragarzy, dajemy im źródło utrzymania – mówi Witkowska.
Dodatkowym atutem wyjazdu ze sprawdzoną agencją jest opieka przewodników, gdy np. mamy problemy ze zdrowiem. Jednak przed wyjazdem trzeba się dowiedzieć, ilu przewodników pójdzie z naszą grupą. Czy w razie, gdyby ktoś się źle poczuł, to cała grupa musi wracać, czy przewodnicy się dzielą i część uczestników idzie dalej. Wybierając agencję, trzeba zwrócić też uwagę, co dokładnie zawiera podana cena.
– Trzeba bardzo szczegółowo porównywać oferty, nie kierując się tylko samą ceną. Np. w przypadku Nepalu są agencje, których cena wygląda na bardzo niską, ale nie zawiera wyżywienia. A to, że taniej będzie samemu się wyżywić, jest bardzo złudne, bo zwykle się potem przepłaca. W nepalskich schroniskach nie można bowiem gotować. Także picie jest bardzo drogie. Nie ma takiego czegoś jak darmowy wrzątek. Pamiętam, jak kiedyś za pięciolitrowy termos wody zapłaciłam 15 dolarów. Trzeba wziąć pod uwagę, czy wyżywienie i woda są już zawarte w cenie – podsumowuje zdobywczyni Mount Everesti, która prowadzi w Himalajach swoje grupy.
Niezależnie jednak od tego, czy postanowimy sami zorganizować wyprawę czy powierzymy to zadanie agencji górskiej, podstawa to planowanie, umiejętność wyszukiwania informacji i robienie wszystkiego z głową. Warto poświęcić długie jesienne wieczory, by już wkrótce mogło spełnić się choćby jedno z naszych górskich marzeń.
Mapy.cz – mapy szlaków, umiejscowienia wiat oraz ujęć wody
Komoot – planowanie wyprawy rowerowej
FarOut – planowanie trekkingu, mapy GPS
Windy – pogoda
Google Earth – ukształtowanie terenu, zdjęcia satelitarne
BDL, czyli Baza Danych o Lasach – informacje o drzewostanie przydatne do planowania biwaku na dziko
Polecają doświadczeni podróżnicy
Podróżniczka, himalaistka i autorka książek. W 2021 roku, jako druga Polka w historii po Wandzie Rutkiewicz zdobyła szczyt K2. Z ośmiotysięczników weszła również na Mount Everest, Manaslu i Lothse. Na swoim koncie ma też Koronę Ziemi. Z gór wysokich dostępnych dla doświadczonych miłośników gór poleca np. trekking do bazy pod Annapurną w Nepalu.
Jej pasją są długodystansowe szlaki, na które wybiera się samotnie. Przeszła m. in. amerykański Triple Crown of Hiking, czyli tzw. Potrójną Koronę składającą się z ponad 12,7 tys. km szlaków. Obecnie realizuje projekt przejścia wszystkich polskich szlaków PTTK o długości powyżej 100 km. Zachęca, by wybrać się np. na Pacific Crest Trail w USA, miejsce bardzo ciekawe kulturowo. Z kolei Skandynawia jest chyba najdzikszym miejscem w Europie.
Podróżnik zakochany przede wszystkim w Kaukazie. Od 2011 roku eksploruje „górsko” i kulturowo Kaukaz oraz Bliski Wschód. Prowadzi bloga Piąty Kierunek. Poleca przede wszystkim Gruzję, a dokładnie rejon Swanetia oraz Stepancminda pod Kazbekiem. Tam najlepiej poczuć smak Orientu.
Góry przemierza głównie na rowerze, startując również w ultramaratonach. Twórca marki Lesovik, produkującej sprzęt biwakowy. Od podstawówki nierozerwalnie związany z outdoorem. W jego ocenie Skandynawia jest gigantycznym placem zabaw dla każdego miłośnika aktywnej formy wypoczynku.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie