Reklama

Główny Szlak Beskidzki - z Cisnej do Komańczy. 31 km i 12 godzin wędrówki

Na początek drewniany domek GOPR w Cisnej. Na koniec klimatyczna agroturystyka K85 w Komańczy, którą prowadzą Ania i Darek. Zostawili wszystko i pojechali w Bieszczady. Opuścili wielką Warszawę, by w górach zacząć nowe życie z trójką dzieci.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 07(34)/2023.

 

 

 

 

 

Zdjęcie Daniel Przewoźny

 

Budzimy się w samym sercu Cisnej. Za nami noc w dyżurce GOPR. Lubię takie miejsca z klimatem i historią. W drewnianym budynku z 1959 roku mieściły się kiedyś biura nadleśnictwa Cisna, ale w 2007 roku został on przekazany GOPR. Dzięki temu uruchomiono stałe dyżury ratownicze w zachodniej części Bieszczadów. Cisna to drugie po Ustrzykach Górnych miejsce w wyższych partiach tych gór, gdzie działa tego typu stacja.

 

Dziś znów czeka nas ponad 30 km wędrówki. Dlatego nie odmawiamy sobie obfitego śniadania. Chwilę później kręcimy obowiązkowy na starcie każdego etapu filmik do mediów społecznościowych.

 

– Dzień trzeci, idziemy do Komańczy, będzie jazda – wtrąca Kuba Gdynia, który szybko się wkręca w redakcyjne zadania. Może będzie z niego w przyszłości rasowy dziennikarz, górski celebryta, król Tik-Toka albo znany influencer? W końcu nikt nie powiedział, że za internety mogą się brać tylko nastolatkowie.

 

Zdjęcie Daniel Przewoźny

 

Singletrack pod Honem dla rowerzystów

 

I tak razem z Kubą w słoneczny poranek ruszamy na czerwony Główny Szlak Beskidzki. Najpierw idziemy asfaltem przez środek Cisnej, a potem wchodzimy na gruntową drogę prowadzącą do Bacówki PTTK pod Honem. Jest to najwyżej położony budynek w Cisnej (663 m n.p.m.), a samo schronisko może być alternatywą do noclegu w naszej goprówce. Ma jeden zasadniczy atut: położone jest z dala od miasta i hałasu. Kto wędruje z własnym namiotem, rozbije się tu bez problemu.

 

Teraz zaczynamy ostre podejście pod wyciągiem narciarskim. Niedaleko biegnie 13-kilometrowa trasa Singletrack pod Honem, która powstała w pandemicznym 2020 roku. Jej poziom trudności został wyceniony na średni. Poza naturalnymi przeszkodami widzimy również sztuczne utrudnienia w postaci rollerów, stolików czy skoczni. Na początku 2023 roku trasa została zamknięta przez Nadleśnictwo Cisna z powodu uszkodzenia infrastruktury. Ale uspokajam, nie chodziło o działania wandali tylko o siły natury. Na szczęście singletrack ponownie został udostępniony rowerzystom.

 

Po wejściu na Hon (820 m n. p. m.) szlak się wypłaszacza. Przed nami łatwy spacer przez Osinę (963 m n.p.m.), Berest (942 m n.p.m.), Sasów (1010 m n.p.m.), aż na najwyższy zalesiony szczyt dzisiejszej wędrówki Wołosań (1071 m n.p.m.). Choć idziemy na początku czerwca i teoretycznie na termometrach mamy ponad 20 stopni Celsjusza, to w środku lasu przeszywa nas zimny wiatr. Dlatego polar, kurtka wiatroszczelna, czapka i rękawiczki to na dziś obowiązkowy ekwipunek.

 

Nie taki Rzeźniczek łatwy

 

Przez pierwszą część dnia na szlaku nie spotykamy nikogo. Dopiero pod Berestem na postoju siadamy koło Kasi i Marcina, którzy na GSB przyjechali z Piły. Przemierzają szlak w tym samy kierunku co my, a dziś nocowali w bacówce po Honem. Załapali się nawet na wczorajsze wesele w schronisku.

 

– GSB podzieliliśmy sobie na kilka wyjazdów. Teraz idziemy jedynie do Krościenka nad Dunajcem. Kończymy między Beskidem Sądeckim a Gorcami – opowiada Kasia.

 

Na szlaku z Cisnej do Komańczy, od lewej; Kasia i Marcin z Piły, Kuba z Zabrza i Daniel z Lusówka k. Poznania. Zdjęcie Daniel Przewoźny

 

A Marcin tak tłumaczy motywację: – Lubimy obcować z górami w ciszy i spokoju. Dlatego zdecydowaliśmy się na taką formę wędrówki.

 

O kondycję martwić się nie muszą. Często wracają w Bieszczady, biorą udział w biegach górskich, a nawet pomagają przy ich organizacji. Na koncie mają między innymi Rzeźniczka, dobrze kojarzącego się Wam ze słynnym Biegiem Rzeźnika. Ale nie dajcie się zwieść - nie taki mały Rzeźniczek jak go nazywają. To bieg wokół Cisnej na dystansie 28 km, a suma przewyższeń wynosi 1060 m. Czas na pokonanie trasy wynosi 7,5 godziny. Kolejną edycję zaplanowano 1 czerwca 2024 roku.

 

Kiedy z nimi rozmawiamy, jedna rzecz rzuca nam się w oczy. – Macie podejrzanie lekkie plecaki. Jak się spakowaliście – pytam z ciekawością.

 

– Na dwa tygodnie wędrówki wystarczą mi dwie, maksymalnie trzy koszulki. Do tego spakowałam dwie ciepłe bluzy, dwie pary spodenek, jedne spodnie oraz dwie pary skarpetek – wylicza Kasia i dodaje: - Z mojego ekwipunku wyrzuciłabym termos, który latem w ciepłe dni okazuje się niepotrzebny. Biorę go z przyzwyczajenia, bo lubię delektować się kawą na szczycie. A jeśli chodzi o jedzenie, to rano zawsze zjadam porządne śniadanie. Na drogę biorę batona i dużo wody, a później jem obiadokolację i to mi w zupełności wystarczy – dodaje na koniec.

 

 

Plecak był za ciężki

 

Ciężki plecak na GSB może okazać się porażką, o czym przekonała się podczas naszego pobytu w Bieszczadach jedna z turystek, która szła z Wołosatego przez Halicz i Rozsypaniec w kierunku Tarnicy.

 

– Kobieta upadła na szlaku, doznała urazu i ewakuowaliśmy ją do Ustrzyk Górnych. Turystka miała w planach przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego, więc niefortunnie wędrówka została przerwana już pierwszego dnia. Przyczyną był upadek, ale prawdopodobnie pani miała ze sobą zbyt ciężki plecak, bo straciła równowagę na ścieżce – opowiada na gorąco Marek Kwasiżur, ratownik Grupy Bieszczadzkiej GOPR. 

 

To dowód na to, że naprawdę do GSB trzeba się solidnie przygotować. Nawet na prostej ścieżce można się potknąć i nabawić groźnej kontuzji, które zniweczy nasze plany.

 

Ruszamy dalej. Na Wołosaniu w przeciwnym kierunku podąża samotny wędrowiec. Jak się okazuje to Mateusz z Andrychowa.

 

– Idę z Ustronia do Wołosatego. Dziś to mój trzynasty dzień i „tylko” 42 km. Taki lekki dzień przed jutrzejszym zakończeniem – mówi z uśmiechem. Przed nim jeszcze tylko ostatni, za to aż 48-kilometrowy odcinek na zwieńczenie całej wędrówki.

 

Przypominam sobie teraz nasze poprzednie dni: połoniny i przepiękne panoramy. Nie dziwię się koledze, że najładniejszą, widokową trasę zostawił na koniec. Dziś jak na razie idziemy tylko lasem i tylko co jakiś czas między drzewami wyłaniają się niewielkie widoki.

 

Kuba jest już celebrytą

 

Nie jest jednak żadną tajemnicą, że nie dla samych krajobrazów wędrujemy po górach. Równie ważni są ludzie, miejsca i historie, które poznajemy każdego dnia. Dlatego niezwykle cenię sobie towarzystwo Kuby, który nie kryje radości z tego, że może przemierzać szlak z magazynem „Na Szczycie”. Na jednym z postojów zmartwiony jest dzisiejszym noclegiem, a raczej brakiem rezerwacji. Od kilku godzin nie może dodzwonić się do naszej kwatery w Komańczy. Wreszcie po kolejnej próbie odzywa się Ania Wieremiejczyk, właścicielka agroturystki Komańcza K85.

 

– Tak, tak, wiem Kuba, dzisiejszy nocleg czeka na ciebie – mówi z radością. Kuba z mieszanymi emocjami kończy rozmowę, nie kryjąc zdziwienia.

 

– Skąd mnie zna i dlaczego mówi po imieniu – nie dowierza Kuba po rozłączeniu. Jak się okaże wieczorem, Ania śledzi wszystko, co aktualnie dzieje się na GSB. I tak trafiła na magazyn „Na Szczycie”. Kuba już po trzech dniach stał się redakcyjnym celebrytą. – Wystarczy odpalić internet i każdy go zna – mówi z uśmiechem gospodyni.

 

Tragiczne wspomnienie historii

 

Nasza trasa wciąż prowadzi lasem. Przez Jaworne (992 m n.p.m.) schodzimy do przełęczy Żebrak (816 m n.p.m.), gdzie czas na dłuższy odpoczynek w drewnianej wiacie. Znajdująca się obok tablica przypomina nam o tragicznej historii. Bieszczady to nie tylko druga wojna światowa, ale i wielkie oraz zapomniane pole bitewne z kampanii zimowej 1914/1915 roku. To wtedy przełęcz Żebrak miała strategiczne znaczenie dla walczących wojsk. Wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk podczas zmagań żołnierzy Austro-Węgier z rosyjską armią carską. Po kilku miesiącach walk przełęcz stała się ogromnym pobojowiskiem, a las pod Chryszczatą był zupełnie połamany. Wreszcie w maju 1915 roku zagrożona okrążeniem rosyjska armia zaczęła się wycofywać. Dlatego w okolicy znajdziemy wiele zbiorowych mogił.

 

Kuba pyta mnie, skąd wzięła się nazwa tej przełęczy? Według legendy stała tu kiedyś karczma. Jej nieuczciwy właściciel puszczał gości z torbami, przez co stawali się żebrakami. Inna historia głosi, że nazwa pochodzi od przesiadującego tu żebraka. Dziś pewne jest jedno: z żebractwem nie ma nic wspólnego znajdująca się w pobliżu Studencka Baza Namiotowa Rabe. Latem kwadrans od GSB znajdziemy idealne miejsce na tani nocleg.

 

Kiedy zakładamy plecaki, by ruszyć dalej, zauważamy bijące po oczach tablice z napisem „Uwaga Niebezpieczeństwo spotkania z niedźwiedziem.” Nie wiem jak na Kubę, ale na moją wyobraźnię to działa. Przydałby się dzwoneczek, którego jednak nie mam. W głowie wciąż pojawiają się pytania, czego mi brakuje, a czego wziąłem za dużo na GSB. Kuba zaskakuje mnie po raz kolejny. Gdy zdjął kurtkę, widzę tematyczną koszulkę „Główny Szlak Beskidzki 2023”.

 

– Dostałem tę koszulkę tuż przed wyjazdem. Chcę udowodnić, że przejdę ten szlak – podkreśla z uśmiechem.

 

Na Chryszczatej stała wieża

 

Połowa drogi za nami. Przed nami ostatnie, ale wymagające podejście na Chryszczatą (997 m n.p.m.), położoną na północnym zachodzie Bieszczadów w Paśmie Wysokiego Działu. Nazwa pochodzi od ludowego określenia czworolistu pospolitego „chreszczate zilie”. Na szczycie ustawiono betonowy słup, który jest pozostałością po wieży z czasów zaborów, służący do pomiarów geodezyjnych.

 

I znów, z tablicy informacyjnej dowiadujemy się, że można tu trafić na niedźwiedzie, rysie, wilki i jelenie. Latem bywają nawet żubry. Przy zejściu ze szczytu czytamy z kolei o cmentarzu wojennym, który kryje „żołnierzy wielu narodowości monarchii Austro-Węgier oraz carskiej Rosji poległych w trakcie okrutnych i krwawych walk w warunkach wyjątkowo srogiej karpackiej zimy w latach 1914-1915. Okoliczne pasma skrywają w bezimiennych mogiłach szczątki tysięcy tych, którzy takiego pochówku nie doświadczyli. W krwawy bój tu rzuceni, walczyli i ginęli. Głowę skłoń, myślą wspomnij, tych co tu spoczęli.”

 

Półgodzinne zejście ze szczytu doprowadza nas do będącego pod ochroną Rezerwatu Zwiezło, którego nazwa pochodzi od ludowego powiedzenia, że „zwiezło kawał góry”. Na jego terenie znajdują się Jeziorka Duszatyńskie, które powstały w 1907 roku na skutek oderwania się i obsunięcia zachodniego zbocza Chryszczatej, w kierunku potoku o nazwie Olchowaty, przegradzając go i tamując przepływ wody. Czujemy się trochę jak w „Opowieści z Narni”. Przechodząc przez ogromną szafę znaleźliśmy się w innej czasoprzestrzeni. Jeziorka to przepiękny cud natury, idealne miejsce na odpoczynek, które skłania do refleksji i kontemplacji.

 

Po godzinie dalszej wędrówki dochodzimy do maleńkiej osady Duszatyn, która stanowi punkt wypadowy na wędrówki dla zmotoryzowanych. Miłośników kolei zainteresuje to, że w pobliżu znajduje się stare torowisko bieszczadzkiej ciuchci, która wykorzystywła naturalny przełom Osławy. W pobliżu tory prowadzą przez największy w Bieszczadach wiadukt.

 

Komańcza - K85

 

Meta jest już niedaleko. Niestety, idziemy asfaltem, co po zejściu z leśnego szlaku nie należy do przyjemności. Po przekroczeniu rzeki Osławy docieramy do kolejnej osady – Prełuki. W 2017 roku po obu stronach mostu stanęły tablice z umowną granicą Karpat Wschodnich i Zachodnich, są też symboliczne wrota Karpat. Zmęczenie daje się nam we znaki. Na koniec dnia gubimy czujność i schodzimy ze szlaku. Na szczęście orientujemy się w miarę szybko i wracamy do czerwonych znaków. W przeciwnym razie do samej kwatery przyszłoby nam iść asfaltem i dodalibyśmy sobie zbędnych kilometrów. Wreszcie o zmierzchu docieramy do agroturystyki Komańcza - K85.

 

Ciekawe to miejsce na punkcie GSB. Na podwórku znajdują się szlakowskazy. Na wschód Wołosate - 100 km, 31:40 h, suma podejść 4811 m, suma zejść 4539 m. Na drugim biegunie Ustroń. Do naszego celu bagatela 400 km, 131:05 h, suma podejść 17 800 m, suma zejść 17 896 m.

 

Czujemy się tu naprawdę dobrze, a to wszystko dzięki gospodarzom K85 Ani i Darka Wieremiejczyków, którzy zostawili wszystko i podczas pandemii wyjechali z Warszawy w Bieszczady z trójką dzieci.

 

– To było nasze odwieczne marzenie: domek w górach i wolność w życiu. Dlatego po przeczytaniu ogłoszenia, podjęliśmy spontaniczną, ale przemyślaną decyzję. Odnaleźliśmy swoje miejsce w Bieszczadach, a covid nam w tym pomógł. Naszym marzeniem było prowadzenie schroniska, przyjmowanie wędrowców podobnych do nas samych. Nie ukrywamy, że jest to dla nas spore wyzwanie. Kiedy tu przyjechaliśmy, nie mieliśmy pojęcia o GSB, ale dziś jest już inaczej – opowiadają z przejęciem.

 

Są skromni i sami tego nie powiedzą, ale w Komańczy stworzyli wyjątkowe miejsce z klimatem. Kończymy u nich bieszczadzkie trzy dni naszego GSB.

 

 

GŁÓWNY SZLAK BESKIDZKI

 

(III dzień według planu rozpisanego na 16 dni)

  • Cisna - Komańcza
     
  • pasmo górskie: Bieszczady
     
  • dystans: 30,8 km
     
  • czas przejścia z postojami:11,5 h
     
  • najwyższy punkt: Wołosań (1071 m n.p.m.)
     
  • suma podejść:1216 m, suma zejść:1327 m
     
  • asfalt: 1,3 km podejście od stacji GOPR w Cisnej do Bacówki pod Honem, 3,2 km płaski odcinek z Duszatyn do Prełuki, 800 m w miejscowości Komańcza do Agroturystyki K85

 

Bieszczadzka piosenka

 

GSB to na pewno niezwykła przygoda i ciekawe doświadczenie. To również inspiracja do różnych działań, np. pisania piosenek. Oto fragment naszej próby:

 

To Bieszczady zachwyciły, cudna zieleń, połoniny

Potem przyszedł Beskid Niski, który dał nam w kość

Trawy bagna, krople deszczu i przeprawy przez strumyki

nie złamały tylko prowadziły nas

 

Bo to Główny Szlak Beskidzki naszym celem

Góry, lasy, połoniny są westchnieniem

Więc nie czekaj tylko szlakiem GSB napieraj

i za Kubą krzycz, powtarzaj „Jadymy durś”

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE

 

Dojazd

Z centralnej Polski do Cisnej lub Komańczy dojeżdżamy najpierw do Rzeszowa autostradą A4, a dalej drogami wojewódzkimi i krajowymi, np. przez Niebylec, Brzozów, Sanok, Zagórz – tu skręcamy na Lesko i Cisną lub od razu do Komańczy (czas jazdy z Rzeszowa to ok. 2,5 godz.). 

 

Komunikacją zbiorową najpierw musimy dostać się do Sanoka, a potem lokalnymi liniami do Cisnej (w dni powszednie o godz. 5.15, 8.10, 9.40, 11.20, 12.40, 13.16, 15.30, 17.10 - powrót o 6.08, 7.43, 9.21, 10.26, 11.43, 14, 15.23 i 19.21); w weekendy (8.10 i 13.16 – powrót 10.26 i 15.23), natomiast do Komańczy (w dni powszednie o 10.34, 12.44 i 15.19, w soboty dodatkowy kurs o 6.49; powrót – o 8.19, 11.49, 13.50, w soboty dodatkowy kurs o 5.25).

 

Noclegi

Stacja GOPR
Cisna 24
tel. 13 468 47 34
Cena: 50 zł/os. (z pościelą)

 

Bacówka Pod Honem
Cisna 82
tel. 660 116 025
Cena: od 65 zł/os. 

 

Agroturystyka Komańcza K85
Komańcza 85, 38-543 Komańcza
tel. 512 282 352
Cena: 80 zł/os. (z pościelą)

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Dzień trzeci szybko zleci".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 12/06/2024 22:45
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do